Dziennikarze Gazzetta dello Sport sugerują, że silniczek znaleziony w rowerze belgijskiej zawodniczki na przełajowych Mistrzostwach Świata, to już starsza generacja „dopingu technologicznego”.
19-letnia Femke Van den Driessche w swoim rowerze posiadała instalację w suporcie i sztycy, która mogła jej pozwolić na dodatkowe kilkadziesiąt watów. Co prawda był to zapasowy rower Belgijki, którego nie użyła, ale grozi jej za to półroczna dyskwalifikacja i do 200.000 franków szwajcarskich grzywny.
Tymczasem Claudio Ghisalberti z Gazzetta dello Sport napisał artykuł w którym objaśnia nieco temat „dopingu technologicznego”. Jego zdaniem silniczki ukryte w ramie i suporcie to „przeżytek”. Nowym sposobem na oszustwa ma być specjalne tylne koło „elektromagnetyczne”. Specjalna instalacja ukryta pod warstwami karbonu, tworzy pole elektromagnetyczne – dodające od 20 do 60 watów przez cały czas!
Ghisalberti dotarł nawet do producenta tego sprzętu, ale z oczywistych względów nie podaje jego tożsamości. Jak podaje tajemnicze źródło – około 1200 osób korzysta już z tego urządzenia (głównie we Włoszech). Koszt to około 200 tys. euro.
Schemat: Gazzetta dello Sport