Quantcast
Channel: Nowości sprzętowe
Viewing all 348 articles
Browse latest View live

Buty Shimano RP4 – wygoda w przystępnej cenie (test)

$
0
0

Test butów Shimano RP4, czyli rzecz o wyborach między ceną a stopniem najwyższej sztywności.

Z gustami jest jak z odciskiem palca; każdy ma swój, i to powoduje, że pisanie recenzji rzeczy związanych z osobistym użytkowaniem stać się może dość karkołomną czynnością. Jak opisać bowiem buty, które jakiś czas temu niesamowicie mi podpasowały, a równolegle wiem, że mojemu koledze – takie same buty – kompletnie nie odpowiadały ze względu na zupełnie inne kształty stóp i odmienne, indywidualne preferencje?

Tym razem w moje ręce trafił nowy, ale nie najwyższy model butów Shimano RP400. Wyposażony w jedno pokrętło BOA i dwa rzepy. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to ich lekkość. I rzeczywiście; w tej klasie dość budżetowych butów waga 258 g (przy rozmiarze 42) robi pozytywne wrażenie.

Garść danych od producenta:

  • Buty RP400 wykonane są ze skóry syntetycznej o dużym stopniu gęstości, co pomaga w ich dopasowaniu oraz wentylacji,

  • Uniwersalność, dzięki zapięciu pokrętłem BOA L6; stopę utrzymują także dwa asymetryczne rzepy,

  • Nylonowa podeszwa wzmacniana włóknem szklanym, co sprzyja przeniesieniu mocy podczas pedałowania,

  • Stabilność, osiągnięta dzięki wykorzystaniu wytrzymałego i sztywnego obcasa,

  • Sztywność podeszwy 6 w dwunastostopniowej skali,

  • Waga 258 przy rozmiarze 42,

  • Wykonanie w dwóch szerokościach oraz w szerokiej gamie rozmiarów (aż 17).

Pierwsze „użycie”. Z założenia wolę dopasowane, dobrze trzymające stopę buty; w takich po prostu czuję się pewniej, bezpiecznej. Im mniej noga rusza się podczas jazdy, tym lepiej. Tym bardziej ciekawiły mnie buty o niższym stopniu sztywności, których używam na co dzień. I to rzeczywiście, w niewielkim stopniu zwyczajnie jest czuć; buty w bardzo niewielkim stopniu uginają się przy mocniejszym „depnięciu” na pedały. Do butów włożyłem swoje wkładki, by lepiej „czuć” buty. Przygotowanie, przykręcenie bloków i zbieram się do testów terenowych. Tu jeszcze ważna uwaga – rozmiarówka. Każdy z producentów ma swoją „wizję” rozmiarów i tak jest w tym wypadku – mimo że mam jedne buty – znacznie starsze – tej marki, to do tych testów musiałem wybrać buty o rozmiar większe, niż noszę zwykle.

Pasek, spinający wierzchnią część stopy (ten, na którym znajduje się zapięcie BOA) jest na tyle szeroki, że dobrze opina stopę, nie zostawiając poczucia dyskomfortu czy uciskania podczas treningu. Rzepy – jak to rzepy, tu nie spodziewajmy się tak dobrego odczucia, jak za wykorzystaniem zapięć BOA na całej długości buta. Przy rzepach oczywiście stopa podlega lekkim drganiom, co przy takich butach traktować należy jako rzecz oczywistą i właściwą dla tej półki cenowej obuwia.

Pierwsze wrażenia po założeniu butów; buty są dość sztywne (indeks 6 na 12), i to zwyczajnie czuć; mając punkt odniesienia do znacznie sztywniejszych butów, ale w żadnym wypadku nie należy traktować tego jako „minusa” w tym recenzyjnym drzewku plusów i minusów; Całościowo – buty trzymają się dobrze, stopa nie rusza się nawet przy gwałtownych przyspieszeniach, a że nie jest tak doskonale sztywno, cóż… to nie ta półka cenowa. Buty po zapięciu na BOA i rzepy trzymają się stabilnie stopy, ale po np. dwugodzinnej jeździe odczułem już chęć lekkiego poprawienia rzepów.

Wykonanie. Shimano RP400, które otrzymałem do testów, to czarno-pomarańczowy model. W ofercie są cztery wersje kolorystyczne: zielone, białe, czarne i czarno – pomarańczowe. Jakość wykonania nie odbiega niczym od znacznie droższych butów – jest na wysokim poziomie. Ani szwy, czy podeszwa wraz z chropowatym „obcasem” pod piętą – na bardzo wysokim poziomie wykonania, żaden element nie budził najmniejszych zastrzeżeń, wszystko spasowane jest bardzo dobrze.

Materiał, wentylacja. Zewnętrzna warstwa to różnej wielkości otwory wentylacyjne, rozmieszczone z boków, z przodu oraz na podeszwie, w jej przedniej części. I jest to ilość wystarczająca, bo choć może buty nie należą do tych najlepiej wentylowanych, to to przepływ powietrza jest wystarczający.

Podeszwa. Wykonana z nylonu z dodatkiem włókna szklanego; i choć daleko jej do najwyższego indeksu sztywności, to realnie patrząc – podczas pedałowania czuć to w ograniczonym zakresie. Podeszwa w niewielkim stopniu ugina się podczas np. ćwiczenia sprintów, ale dla mniej wymagających czy początkujących kolarzy – amatorów to w zupełności wystarcza. Co jeszcze jest istotne w przypadku mniej „zatwardziałych” kolarzy amatorów, to fakt, iż w takich butach zwyczajnie łatwiej będzie przejść kilka kroków do klatki schodowej czy do sklepu, jak w czasie upałów zabraknie wody w bidonach.

Praktyka. Pokonałem w nich sporą liczbę kilometrów treningowych, weryfikując ich jakość najróżniejszych ćwiczeniach. Jeśli chodzi o samo „czucie” butów, przeniesienie siły na pedały, wygodę, ewentualnie drętwienie stóp czy palców, jak zachowa się przy gwałtowniejszych ruchach. Jeździłem, sprawdzałem, testowałem, przyspieszałem, wykonywałem sprinty i… zwyczajnie je męczyłem, bo od tego są przecież buty na testy…

W każdym z aspektów poza najwyższą sztywnością – but sprawdza się dobrze. Nic w nim nie uwiera, nie przeszkadza. I choć nieco słabiej zakłada się buty – pasek trzymający pokrętło BOA nie daje zbyt wielkiej przestrzeni nad „językiem” buta, co sprzyja zaczepianiu piętą o tył buta, to po ich zapięciu tego już nie czuć. Po zapięciu rzepy pewnie trzymają stopy, a w czasie jazdy nieźle sprawdza się wentylacja. Shimano RP400 daje praktycznie pełną wygodę. Zaznaczam to bardzo zdecydowanie – mówię o spasowaniu buta do mojej stopy, czyli moja ocena jest w pełni subiektywna, ale takie też są oceny. Nie muszą one podpasować każdemu, bo to uzależnione jest wyłącznie od indywidualnych predyspozycji. Ja ze swojej strony buty mogę polecić dla każdego, kto nie chce wydać za niezłe buty kwot, znacznie przekraczających tysiąc złotych.

Ostatnią uwagą niech będą panujące upały; w tym wypadku w czasie jazdy czuć, że w butach robi się… dość mocno ciepło. Czarny kolor zdecydowanie nie sprzyja wzrostowi właściwości chłodzących butów, jak i zastosowanie w nich rzepów – to jednak znacznie ogranicza obszar buta, poddany porządnej wentylacji. W przypadku rzepów bez wentylacji pozostawionych zostaje ładnych kilka centymetrów kwadratowych, i w czasie upałów to zwyczajnie czuć.

Cena: 449 PLN

Dystrybutor: Shimano Polska


Katowicki rekordzista – Scott Foil RC

$
0
0

Scott Foil RC to aerodynamiczna “bestia”, na której Luka Mezgec dwukrotnie triumfował podczas Tour de Pologne. 

Sprinterska stawka na niedawno zakończonym wyścigu była imponująca – przyjechali Pascal Ackermann (BORA-hansgrohe), Fernando Gaviria (UAE Team Emirates), John Degenkolb (Trek-Segafredo), Sacha Modolo (EF Education First) czy Mark Cavendish (Dimension Data). Okazało się jednak, że (obok Ackermanna) największe powody do zadowolenia miał Luka Mezgec (Mitchelton-Scott). Słoweniec dwukrotnie pokazywał rywalom plecy – w Katowicach i Bielsku-Białej – dosiadając Scotta Foil RC. Przy pierwszej okazji pobił też rekord osiągając 82.15km/h!

Chociaż w ofercie Scotta łatwo znaleźć wersję z hamulcami tarczowymi, to kolarze Mitchelton-Scott preferują jednak zaciski szczękowe. Słabszą modulację siły hamowania rekompensuje niższa waga pomagająca w przyspieszeniu. A właśnie dzięki imponującemu przyspieszeniu Mezgec pokonywał pozostałych sprinterów.

W rowerze wszystko jest zoptymalizowane tak, by maksymalnie zmniejszyć opory powietrza. Kokpit jest zintegrowany, linki prowadzone są wewnętrznie, a kształt ramy podłużny i dość wąski.

Nawet mocowanie licznika i tylny hamulec są “schowane”, by nie wpływać na opływową sylwetkę.

Na koła Shimano Dura-Ace R9100 C40 mechanicy założyli szytki Pirelli P Zero Velo. Włoskie ogumienie jest bardzo wytrzymałe (320TPI) i oferuje świetną przyczepność, co było ważne na ostrych, krętych tatrzańskich zjazdach.

Chociaż zazwyczaj rowery aerodynamiczne są cięższe, to właśnie Foil był pierwszym wyborem niektórych zawodników Mitchelton-Scott na górskie etapy Tour de Pologne. Nie ma się co dziwić, bo waga roweru wyposażonego w osprzęt Shimano Dura-Ace Di2 9150 nieznacznie przekracza 7kg.

Specyfikacja:

  • rama: Scott Foil RC
  • przerzutki: Shimano Dura-Ace R9150 Di2
  • hamulce: Shimano Dura-Ace R9110
  • kaseta: Shimano Dura-Ace R9100
  • łańcuch: Shimano Dura-Ace
  • korba: Shimano Dura-Ace R9100, 54/42
  • koła: Shimano Dura-Ace R9100 C40
  • szytki: Pirelli P-Zero Velo

Garmin przedstawia serię multisportowych smartwatchy GPS – fenix 6

$
0
0

Nowa seria multisportowych zegarków GPS z większymi wyświetlaczami, innowacyjnymi funkcjami treningowymi, wydłużonym czasem pracy baterii oraz pierwszy zegarek ładowany energią słoneczną od firmy Garmin.

Garmin ogłosił dzisiaj premierę nowej generacji flagowych multisportowych smartwatchy GPS – serię fenix 6. Urządzenia wyposażone zostały w nowe funkcje umożliwiające m.in. zarządzanie zużyciem energii czy rozplanowanie tempa biegu w czasie zawodów dzięki technologii PacePro™. Zegarki wyposażone zostały też w największy wyświetlacz wśród zegarków Garmin.

“Z dumą przedstawiamy ładowany energią słoneczną fēnix 6X Pro Solar, który oferuje użytkownikom wszystkie funkcje, których oczekują od serii fēnix wraz ze zwiększoną żywotnością baterii i większym wyświetlaczem. Nasza najnowsza technologia ładowania solarnego, to tylko jeden z elementów którym redefiniujemy oczekiwania wobec serii fēnix 6. To także wzbogacone funkcje, oraz odświeżony design, który przypadnie do gustu wszystkim sportowcom i podróżnikom.”

– mówi Dan Bartel, wiceprezes Garmin ds. sprzedaży.

fēnix 6X Pro Solar

To pierwszy zegarek Garmin ładowany energią słoneczną. Wykorzystano w nim transparentną soczewkę ładującą Power GlassTM, która pozwala wydłużeyć czas pracy baterii. Dzięki wyjątkowej technologii ładowania solarnego, użytkownicy zyskają więcej czasu, aby korzystać z funkcji treningowych, nawigacyjnych, słuchania muzyki i wielu innych. Czas pracy baterii w modelu fēnix 6X Pro Solar w trybie smartwatcha wynosi do 21 dni, plus dodatkowe 3 dni przy wykorzystaniu ładowania słonecznego1.

Seria fēnix 6 – Pro & Sapphire

fēnix 6 i fēnix 6X to multisportowe zegarki GPS, które charakteryzują się wytrzymałą, a jednocześnie wyrafinowaną konstrukcją. Zostały zaprojektowane tak, by zapewnić maksymalny komfort i idealne dopasowanie do nadgarstka. Powiększone wyświetlacze mają teraz odpowiednio 1.3 oraz 1.4 cala, co oznacza zwiększenie powierzchni o odpowiednio 17% i 36%. fēnix 6S pozostaje zegarkiem dla osób o drobniejszej budowie i wyposażony został w wyświetlacz o przekątnej 1.2 cala.

Zegarki z serii fēnix 6 wyposażone zostały w jedyną w swoim rodzaju funkcję PacePro, która została stworzona z myślą o biegaczach i utrzymaniu strategii tempa podczas zawodów. Wskazówki dotyczące tempa dostosowane są teraz do profilu wysokości trasy. Zawodnicy mogą zaplanować swoje tempo w ustawieniach zegarka lub przygotować wcześniej trening w aplikacji Garmin ConnectTM na telefonie lub komputerze. W trakcie biegu, użytkownik może podejrzeć na tarczy zegarka docelowe tempo interwału, rzeczywiste tempo, dystans do następnego interwału, a także różnicę czasową wobec wyznaczonego celu.

Co więcej, zegarki z serii fēnix 6 mają wgrane fabrycznie mapy TopoActive Europe, a także dodatkowe mapy dedykowane aktywnościom, takie jak plany ponad 2000 ośrodków narciarskich na całym świecie, czy 41 000 pól golfowych. Z pamięcią muzyczną na ponad 2000 utworów oraz dostępem do najpopularniejszych serwisów streamingowych2 nie potrzebujesz już zabierać ze sobą telefonu, by słuchać ulubionej muzyki podczas aktywności.

Nowa funkcja Power Manager pozwala sprawdzić, jak ustawienia i czujniki zegarka wpływają na żywotność baterii. Aby mieć pewność, że zegarek nie rozładuje się podczas długiego biegu, pozostała ilość baterii może być prezentowana w formie timera, który odlicza pozostały czas pracy zegarka. Użytkownicy mogą zarządzać zużyciem baterii poprzez wyłączanie części funkcji – dzięki temu można zaoszczędzić cenne minuty, potrzebne do ukończenia treningu. Dla najbardziej zaangażowanych sportowców, seria fēnix 6 oferuje popularną funkcję ClimbPro, która pozwala biegaczom i rowerzystom sprawdzić profil wzniesienia podczas podjazdów i podbiegów.

Zegarki z serii fēnix 6 odbyła się dziś w czasie festiwalu biegów górskich Ultra-Trail du Mont-Blanc (UTMB®) w Chamonix. Od 26 sierpnia do 1 września można odwiedzić stoisko Garmin i obejrzeć kolekcję na żywo w miasteczku festiwalowym UTMB.

„Garmin jest wieloletnim partnerem UTMB i jesteśmy zaszczyceni, że w tym roku Chamonix Mont-Blanc zostało wybrane na miejsce, w którym odbywa się premiera najnowszej osłony serii fēnix. Tak jak UTMB jest punktem odniesienia dla biegów górskich na całym świecie, tak seria fenix 6 jest wzorcem zegarków GPS dla wszystkich sportowców i podróżników. Miejsce dzisiejszej premiery to idealna kombinacja tych dwóch światów.”

– powiedział Michel Poletti, założyciel i jeden z dyrektorów UTMB.

Zegarki z serii fēnix 6 mają pełną gamę łatwych i gotowych do użycia funkcji, takich jak predefiniowane profile treningowe, czy szacunki pułapu tlenowego uwzględniające wysokoś
nad poziomem morza i temperaturę otoczenia. Wszystkie modele mają unowocześniony nadgarstkowy pomiar tętna3, który monitoruje poziom stresu przez cały dzień i działa pod wodą podczas treningów pływackich. Technologia Pulse Ox4 mierzy poziom saturacji krwi, uzupełniając dane monitoringu snu i aklimatyzacji na wysokościach. Innowacyjna funkcja Body BatteryTM, która mierzy poziom energii, pozwala sprawdzić zapasy sił w danym momencie i zaplanować optymalny czas na trening, sen lub odpoczynek.

Z zegarkami serii fēnix 6 łatwo pozostać w kontakcie przez cały dzień dzięki informacjom z telefonu o przychodzących połączeniach, smsach, mailach i innych powiadomieniach5. Wszystkie modele mają funkcję zbliżeniowych płatności Garmin PayTM, dzięki której użytkownicy nie muszą za każdym razem pamiętać o zabieraniu ze sobą gotówki czy karty płatniczej. Wystarczy nacisnąć guzik i zbliżyć zegarek do odpowiedniego miejsca – ta usługa dostępna jest już w większości krajów na świecie.

Zegarki z serii fēnix 6 dostępne są od dziś w sugerowanej cenie detalicznej €599.99

Seria fēnix 6 to najnowsza propozycja marki Garmin skierowana do rozwijającego się rynku outdoorowego. Marka skupia się na rozwijaniu nowoczesnych technologii i innowacji, nieustannie poprawiając jakość urządzeń towarzyszących sportowcom i podróżnikom. Niezależnie czy biegasz po górach, wspinasz się, jeździsz na rowerze górskim, grasz w golfa, nurkujesz czy korzystasz z komunikacji satelitarnej, urządzenia Garmin to niezbędny sprzęt dla wszystkich fanów outdooru, bez względu na poziom zaawansowania.

Przez ostanie 30 lat Garmin jest pionierem w wykorzystywaniu systemu GPS w nawigacji, a także w użytkowaniu urządzeń bezprzewodowych dedykowanych osobom prowadzącym aktywny tryb życia. Marka dostarcza rozwiązania dla pięciu głównych gałęzi jakimi są motoryzacja, lotnictwo, żegluga, outdoor i rekreacja. Więcej informacji dostępnych jest także w wirtualnym centrum prasowym Garmin pod adresem garmin.com/newsroom, Dodatkowe informacje można także uzyskać kontaktując się działem Media Relations albo odwiedzają nasz profil na Facebooku.

1 Zakładając całodzienne noszenie z ekspozycją na słońce z przez 3 godzinny dziennie, przy nasłonecznieniu 50 000 luksów.

2 Wymaga subskrypcji premium

3 Dokładność pomiaru aktywności

4 To nie jest urządzenie medyczne i nie jest przeznaczone do stosowania w diagnostyce lub monitorowaniu stanu zdrowia; patrz Garmin.com/ataccuracy. Pulse Ox nie jest dostępny we wszystkich krajach.

5 Gdy połączone z kompatybilnym spartfonem; sprawdź Garmin.com/ble 

6 Lista krajów, sieci płatniczych i banków partnerskich dostępna na tej stronie.

Czy łańcuch może stać się przeżytkiem? – rewolucyjny napęd CeramicSpeed Driven

$
0
0

CeramicSpeed zaprezentował rewolucyjną koncepcję układu napędowego, ustanawiającą nowe standardy wydajności mechanicznej i aerodynamicznej, eliminując z napędu przerzutki i łańcuch!

Duńska firma CeramicSpeed na targach Eurobike przedstawiła prototyp innowacyjnego napędu Driven. Driven jest – jeszcze – niezrealizowanym marzeniem dążenia zrewolucjonizowania rynku napędów rowerowych. Czy właśnie w tę stronę podążą producenci rowerów?…

W pogoni za jednym procentem…

Powstanie prototypu napędu Driven napędzane było marzeniami o wynalezieniu i opracowaniu układu napędowego, wydajnego w 99%. Pierwsza wersja takiego napędu pokazana została na targach Eurobike w 2018, ale była to wersja bez możliwości zmian przełożeń, nie była też jeszcze wersją pozwalającą na wykorzystanie jej do jazdy. Niedługo po Eurobike powstała pierwsza „jezdna” wersja napędu, lecz także w niej nie można było jeszcze zmieniać przełożeń. Rozpoczęła się bitwa inżynierska, mająca na celu opracowanie takiego właśnie napędu, ale z możliwymi zmianami przełożeń.

Aero, czyli to, co najważniejsze

Pracując nad napędem o wydajności 99,2% kwestia aerodynamiki traktowana była jako priorytet, ale oczywiste było, że teoria ma się nijak do przeprowadzonych testów ilościowych. We współpracy z Specialized wybrany został najbardziej aerodynamiczny rower szosowy na świecie – Specialized S-Works Venge – i właśnie ten model wyposażony został w innowacyjny układ napędowy Driven. Całość testowana była w tunelu aerodynamicznym.
Celem było ustalenie, czy Driven ma zalety aerodynamiczne w porównaniu z tradycyjnym układem napędowym łańcuchowym i przerzutkowym. Na zdjęciach poglądowych Venge’a zastosowano dodatkową osłonę bezpieczeństwa, mającą chronić napęd przed zanieczyszczeniami, dodaje ona także właściwości aerodynamicznych.

Na potrzeby targów zaprezentowano go na trzech typach rowerów; są to modele czasowy (Hero), szosowy (Venge) oraz terenowy (Lux):

  • Dowód na to, że napęd Driven może się zmieniać (Hero)

  • Najbardziej aerodynamiczny napęd na świecie (The Venge)

  • Kompatybilny w każdym terenie (Lux)

Po testach w tunelu… szybszy o 3%

Wyposażony w napęd Driven rower Specialized Venge wykazał poprawę aerodynamiki w porównaniu ze standardowym Venge o około 3%. Zdaniem Ingmara Jungnickela, szefa działu badań i rozwoju aerodynamiki w Specialized, „udoskonalenia aerodynamiczne zaobserwowane w przypadku układu napędowego Driven mogą wynosić nawet 8 sekund na 40 km”.

Jak?…

Układ napędowy Driven ma konstrukcję podwójnego koła zębatego. Składa się z przedniego (stałego) koła zębatego i przesuwnej, tylnej zębatki (dzielonej na poszczególne tryby). Te dwa pierścienie zębate ustawione są względem siebie z niewielkim przesunięciem – to miejsce wykorzystane jest na pracę wałka, przenoszącego siłę z przedniej na tylną zębatkę.

Oba koła zębate wykorzystują łącznie 21 łożysk kulkowych CeramicSpeed, które tworzą interfejs sprzęgający układu napędowego. Jest to opatentowana nowość inżynierska, która sprawia, że ​​układ napędowy Driven jest rewolucyjny. Każde łożysko zawiera unikalne kulki ceramiczne, które są wydajniejsze o 58% w stosunku do tradycyjnych. Zębatkę przednią i tylną łączy karbonowy wałek, wyposażony w element, przenoszący nacisk na pedały na obroty koła – ów wałek ma niezwykle niski współczynnik tarcia. Ponadto, wałek wyposażony jest w łożyska tzw. nabojowe (z oprawą nabojową), które obracają się swobodnie, co ogranicza tarcie ślizgowe do minimum. Łożyska nabojowe zazębiają się z zębami tylnego pierścienia zębatego, dostosowując kąt pracy wałka z zębatką. Występujące w tym miejscu tarcie zostało ograniczone do minimum.

Tarcza zębatki tylnej wykonana jest z obrabianego aluminium; zamiast tradycyjnego, stożkowego kształtu konwencjonalnej kasety, Driven jest płaskim dyskiem z zębatymi pierścieniami o różnej liczbie zębów, odpowiadającej zębatkom zwykłej kasety. W tym rozwiązaniu wałek poruszałby się w osiowej płaszczyźnie, przesuwając się w górę lub dół płaskiej zębatki. Przesunięcie na inną wysokość powodowałoby zmianę przełożenia.

Tylna zębatka z łożyskami podzielona jest na dwie części, poruszające się niezależnie od siebie podczas zmiany przełożeń – tę technologię CeramicSpeed nazwała „krok i podążaj” (step and follow pattern). Polega to na tym, by zapewnić płynne przejście między przełożeniami, poruszająca się na wałku zębatka, wykonuje najpierw część ruchu (połowa zębatki – „step”), by po ułamku sekundy dołączyła do niej druga część zębatki („follow”).

Jason Smith, dyrektor ds. Technologii CeramicSpeed:

„To imponujące, jak daleko posunął się nasz zespół inżynierów w tak krótkim czasie. Gdy byliśmy w zeszłym roku na Eurobike, wiedzieliśmy, że wyzwaniem tego projektu będzie zapewnienie możliwości jazdy i zmiany biegów. Nad tym też pracujemy. Przejście od teorii do praktyki było największym wyzwaniem, jednak w krótkim czasie i dzięki wsparciu Departamentu Inżynierii Mechanicznej Uniwersytetu Kolorado, udało nam się to zrobić. Wyzwanie, które sobie postawiliśmy – Driven – zostało rozwiązane”.

„Porównując Driven z napędem DuraAce, CeramicSpeed wytwarza o 49% mniejsze tarcie, niż uśrednione na wszystkich przełożeniach tarcie DuraAce. Po wyposażeniu DuraAce w najwyższą technologię łańcucha i kółek CeramicSpeed, w dalszym ciągu system Drive wytwarza o 32% mniejsze tarcie. Przekłada się to – z punktu widzenia wydajności – na 99% wyższą wydajność przy mocy wyjściowej na poziomie 380 watów”

– kończy Smith.

Napędem sterować się ma za pomocą bezprzewodowej elektronicznej zmiany przełożeń, a akumulator znajduje się w wydrążonym wałku z włókna węglowego. Tam też umiejscowiony będzie siłownik i mechanizm zmiany biegów, który steruje przesuwnym tylnym przesuwną tylną zębatką. Bezproblemowe wyrównanie zmiany biegów jest możliwe za pomocą rozdzielacza momentu obrotowego znajdującego się na tylnej połowie dzielonego koła zębatego. Składa się z dwóch łożysk sprężynowych, które zostały specjalnie zaprojektowane, aby zapewnić precyzyjne zazębienie między przesuwną tylną zębatką i kasetą. W wersji testowej zastosowano tylną zębatkę 12-30, co jest odpowiednikiem standardowej kasety 11-28.

Wersja próbna

Prezentowane na Eurobike rowery, wyposażone w prototyp systemu Driven, wyglądają krucho… i takie też są. Na chwilę obecną te egzemplarze nie są zaprojektowane do przenoszenia znacznych obciążeń, wynikających z pracy rowerzysty, bowiem część elementów powstało w technologii 3D – to naturalne w przypadku modeli pokazowych.  Jednak Driven to nie tylko teoria – istnieje już wersja, która jeździła na torze, osiągająca prędkość 45 km/h.

Obecne modele testowe są w stanie wytrzymać obciążenie pracy do ok. 200-250 watów; kolejne kroki w podwyższeniu wytrzymałości obciążenia nie powinny być trudne, acz aktualnie skupiono się głównie na możliwościach zmiany przełożeń. Zwiększenie odporności na obciążenia ma powstać przy zastosowaniu wytrzymalszych materiałów oraz wzmocnieniu obszarów o wysokich naprężeniu oraz przy zastosowaniu nowej konstrukcji tylnej piasty.

Martin Banke, vice prezes wykonawczy CeramicSpeed:

“Pokazaliśmy, że napęd Driven nadaje się jako zamiennik tradycyjnego układu napędowego, wykorzystującego łańcuch i przerzutkę. To realny potencjał, mogący zrewolucjonizować branżę napędów rowerowych. Na chwilę obecną jedyne, co uniemożliwia dotarcie Driven do szerszego grona odbiorców są ograniczenia finansowe. Jednak aktualnie prowadzimy rozmowy na temat współpracy i potencjalnej współpracy z zainteresowanymi stronami i liczymy, że w niedalekiej przyszłości uda się nawiązać partnerstwo w zakresie tego projektu. Wówczas napęd Driven stanie się napędem przyszłości”.

Przyszłość a teraźniejszość

Zaprezentowana na targach wersja innowacyjnego napędu Driven jest wersją prototypową, stawiającą więcej pytań, niż odpowiedzi. Dostosowanie ramy roweru do systemu Drive, jego eksploatacja, ewentualna awaryjność, konserwacja… to wszystko pozostaje na razie w sferze domysłów. Lista „ale” jest bardzo długa, ale znamy z historii radykalne pomysły, przekształcające się w rzeczywistość.

Lazer Genesis – najlżejszy kask w historii firmy

$
0
0

Nowy Lazer Genesis to najlżejszy kask, jaki kiedykolwiek został stworzony przez belgijską firmę. Waży zaledwie 189 gramów i jest tak lekki, że można zapomnieć, że ma się go na głowie!

Najwyższą efektywność osiągnąć można, gdy zawodnikowi nic nie przeszkadza, nic nie odwraca myśli od tego, na czym powinien się skupić. W pewnym sensie to umysł napędza nogi, a kask Lazer Genesis pomaga w osiągnięciu możliwie najlepszej wydajności. Doskonale sprawdza się w różnych warunkach; w płaskim terenie, w górach, w błocie, słońcu lub deszczu. Jest lekki jak piórko, aerodynamiczny jak ptak i dopasowany jak rękawiczka. Pomoże ci skoncentrować się na tym co najważniejsze podczas jazdy rowerem, na odpowiednim skierowaniu twojej energii by osiągnąć cel.

Superlekka wersja opatentowanego przez Lazer Advanced Rollsys System® pozwala na łatwą regulację w zakresie 360°, sprzyjającą dokładnemu dopasowaniu kasku do głowy użytkownika. Kask Genesis wyposażony został w przemyślane kanały wentylacyjne, maksymalizujące wydajność chłodzenia podczas cieplejszych dni. W zestawie wraz z kaskiem znajdziemy zestaw wyściółek – Race oraz Comfort – których zadaniem jest eliminacja zbędnych gramów bądź zwiększenie komfortu użytkowania.

Wyniki testu odnośnie wentylacji kasku pokazały, że jeśli uznamy, że głowa kolarza, który nie ma założonego kasku jest wentylowana w 100%, to z założonym kaskiem Lazer Genesis wentylacja poprawia się i wynosi 108%. Dzieje się tak dzięki otwartej konstrukcji oraz przemyślanym kanałom wentylacyjnym, które kierują chłodne powietrze w tylną część głowy rowerzysty.

Dodatkowo kask posiada (za dopłatą) opatentowaną osłonę Aeroshell, dzięki której nabiera dodatkowych walorów aerodynamicznych, a podczas chłodniejszych dni Aeroshell służyć może również też jako ochrona przed wiatrem.

Lazer Genesis będzie produkowany w dwóch wersjach – z MIPS i bez MIPS.

Kask swoją premierę miał na zakończonych niedawno Mistrzostwach Świata w Yorkshire, a używali go m.in. zawodnicy Jumbo Visma, Team Sunweb oraz Corendon-Circus.

Szczegóły:

System dopasowania: Advanced Rollsys System
Konstrukcja: In-Mold
Wentylacja: 22 otwory wentylacyjne
Waga: 189g (S-CE)
Certyfikaty: CE-CPSC-AS
Rozmiary: S / M / L
Kolory: Titanium, Matte Black, Black Red, Flash Orange, Matte Blue, White Black,
Flash Yellow
Sugerowana cena detaliczna: 899 zł bez MIPS / 999 zł z MIPS
Dostępność: Luty 2020

O firmie:

Lazer to najstarsza firma na świecie, która zajmuje się produkcją kasków rowerowych. Początki jej historii sięgają produkcji skórzanych czapek, w których ścigali się zawodnicy po brukowanych drogach. Działalność firmy to suma stu lat doświadczenia, pasji i poświęcenia. Lazer stara się tworzyć swoje produkty w oparciu o idealne połączenie designu, wygody, bezpieczeństwa i technologii. Dzięki takiemu podejściu Lazer stał się jedną z najbardziej
innowacyjnych na świecie firm zajmujących się produkcją kasków rowerowych.

Lazer nadal projektuje kaski w swojej rodzinnej Belgii i sprzedaje je na całym świecie. Z firmą współpracują zawodowi kolarze, co pozwala na tworzenie coraz to bardziej
innowacyjnych oraz technicznie zaawansowanych produktów. Tradycja ta kontynuowana jest po dziś dzień, a marka Lazer utożsamia się z pasją do ciągłego osiągania jak najlepszych wyników i radości z jazdy.

Więcej: www.kaski-lazer.pl

Trek Madone SLR – tęczowy rower mistrza świata Madsa Pedersena

$
0
0

Dziś w Belgii, podczas Tour d’Eurométropole, w tęczowej koszulce i na tęczowym rowerze zadebiutuje świeżo upieczony mistrz świata Mads Pedersen.

W ubiegły weekend 23-letni kolarz w oszałamiający sposób został mistrzem świata w wyścigu ze startu wspólnego. W Yorkshire zdobył pierwszy tytuł mistrzowski dla Danii i jest najmłodszym mistrzem świata od dwóch dekad.

“Zwycięstwo Madsa było niesamowitym osiągnięciem”

– powiedział dyrektor artystyczny firmy Trek – Brian Lindstrom

“Rowerem w specjalnym malowaniu mistrza świata, chcieliśmy uhonorować ten sukces, jednocześnie zachowując DNA modelu Madone, zachowując elegancki, czysty, prosty styl tego roweru”

– dodał.

Projekt roweru stworzony został w Waterloo, w stanie Wisconsin. Madone SLR ma klasyczną białą ramę z logotypami sponsorów oraz z tęczowymi akcentami na górnej rurze oraz główce ramy.

Na górnej rurze umieszczono słowa: “wszystko albo nic”, poniżej oznaczenie mistrza świata.

Mistrzowski rower wyposażony jest w osprzęt SRAM Red eTap AXS, koła Bontrager Aeolus XXX 6 TLR, wspornik kierownicy oraz kierownicę Bontrager XXX.

Galeria zdjęć Trek Madone SLR 6 (Foto: Trek-Segafredo):

 

 

 

 

 

 

Nowe rowery gravelowe BMC URS

$
0
0

Szwajcarska marka BMC rozszerza swoją ofertę o rowery gravelowe. Szutrowe modele BMC URS to całkiem nowe konstrukcje, które cechują się dużą wszechstronnością, stylowym designem i wysokim poziomem integracji. Dla rowerów z serii BMC URS stworzono też całkiem nową ramę o progresywnej geometrii, dostosowaną do potrzeb kolarzy niestroniących od bezdroży i ceniących sobie ponadprzeciętne możliwości.

Rowery BMC URS zostały zaprojektowane w regionie szwajcarskich gór Jury. Sama nazwa nawiązuje bezpośrednio do angielskiego słowa „UnReStricted”, które oznacza po polsku „nieograniczony”. Jak wskazuje producent, słowo to najlepiej oddaje charakter nowych modeli gravelowych.

Wprowadzając na rynek BMC URS, szwajcarska marka poszerza swoją ofertę o modele z kategorii rowerów szutrowych. Dla inżynierów i projektantów z BMC Switzerland było to wejście na całkiem nowe terytorium, dlatego postawiono na innowacyjne podejście. We współpracy z ISPO Open Innovation zdecydowano się na zaangażowanie kolarskiej społeczności w proces tworzenia rowerów. Bezpośrednie połączenie między klientami i marką – poprzez platformę internetową ISPO Open Innovation – pozwoliło twórcom na uzyskanie dokładnych uwag dotyczących grupy docelowej, gravelowych preferencji oraz nowego roweru.

Prototyp BMC URS był przez kilka miesięcy testowany przez trzech kolarzy gravelowych o różnych stylach jazdy, co zaowocowało dodatkowymi informacjami nt. oczekiwanych cech roweru. Taki sposób pracy nad rowerem dał BMC szerszą perspektywę, istotne opinie nt. produktu oraz spostrzeżenia i uwagi jeszcze przed premierą.

W trakcie prac nad BMC URS skoncentrowaliśmy się na tym, by stworzyć rower, który świetnie poradzi sobie na szutrach i innych bezdrożach, ale jednocześnie sprawdzi się na płaskiej i krętej nawierzchni, co stanowiło spore wyzwanie techniczne dla dotychczasowych rowerów gravelowych. Łatwo jest zrobić rower dobrze radzący sobie na prostych drogach szutrowych, więc przesunęliśmy granice możliwości roweru poprzez wdrożenie progresywnej geometrii gravelowej, dużego prześwitu opony oraz kompatybilności ze sztycą regulowaną. Do tego dochodzi zastrzeżona technologia marki BMC – Micro Travel Technology (MTT), która zwiększa wydajność na ciężkim terenie

– mówi starszy manager ds. produktów szosowych w BMC Switzerland, Mart Otten.

Wszechstronny

Producent skoncentrował się na wymaganiach związanych z trzema kluczowymi stylami jazdy, jakimi są „ambitny szutrowiec”, „szukający długich przygód na bezdrożach kolarz” oraz „długodystansowy kolarz z bagażami”. Aby wyjść naprzeciw tak różnym potrzebom, BMC Switzerland opracowało technologię Tuned Compliance Concept Gravel, gdzie łącznie wykorzystuje się gravelową ramę z włókien węglowych, specjalny układ widelca i sprawdzoną sztycę w kształcie litery D. Do tego wdrożono tłumik drgań MTT (10 mm), który jest zintegrowany z ramą i umiejscowiony w górnej rurze tylnego trójkąta. Rozwiązanie to poprawia komfort i trakcję na trudnym terenie.

Szwajcarska marka proponuje geometrię Gravel+, w której bardziej płaski kąt główki ramy (70°) współgra ze stosunkowo większym zasięgiem oraz bardzo krótkim (55 lub 70 mm) zintegrowanym mostkiem ICS. W efekcie kolarz zyskuje lepszą kontrolę oraz szybkość reakcji.

Nieograniczony

Modele BMC URS zaprojektowano z myślą o nieograniczonej eksploracji, czemu służą m.in. szerokie opony (45 mm), hamulce tarczowe oraz koła i opony w systemie tubeless (bezdętkowe). Rowery są też kompatybilne z regulowanymi sztycami. W razie konieczności zdjęcia koła w terenie i umiejscowienia widelca na ziemi przy zmianie opony bezpieczeństwo zwiększa zintegrowany system ochrony widelca.

Na duże możliwości nowych modeli wpływają ponadto wewnętrzne prowadzenie kabli, szeroka kierownica, trzy miejsca na bidony z wodą oraz zintegrowany z siodełkiem Dfender, czyli lekki oraz minimalistyczny błotnik, który mocuje się do sztycy w kształcie litery D. Osoby przewożące na rowerze dodatkowe bagaże oraz długodystansowcy docenią z kolei zróżnicowane możliwości związane z mocowaniem błotników, sakw i bagażników. Fanom bezkompromisowej jazdy spodoba się natomiast kompatybilność roweru z amortyzowanym widelcem Fox 32 SC AX.

Zintegrowany

Technologia Integrated Cockpit System (ICS) potwierdza, że perfekcyjne dopasowanie oraz elegancki i aerodynamiczny design nie muszą się wykluczać. Rowery BMC URS pozwalają użytkownikom na dopasowanie pozycji – służą temu różne długości zoptymalizowanego mostka ICS (55 lub 70 mm), opracowane z myślą o zwrotnym kierowaniu. Duże znaczenie ma też zintegrowany i aerodynamiczny system niemal niewidocznego prowadzenia kabli.

Nowe modele BMC wyróżniają się również rozwiązaniami ułatwiającymi serwisowanie i regulację poszczególnych elementów, a także zwiększającymi ochronę przed deszczem oraz niesprzyjającymi warunkami. System ICS pozwala na regulację odległości między środkiem mufy sterowej a środkiem suportu (reach) oraz odległości między środkiem suportu a górną krawędzią mufy sterowej (stack). Regulacja jest przy tym prosta i nie wymaga np. odmontowania mostka.

Rozmiary i modele

Nowa seria rowerów gravelowych BMC URS obejmuje kilka różnych wariantów, w tym BMC URS ONE, BMC URS TWO, BMC URS THREE oraz BMC URS FOUR. Ramy są dostępne w czterech różnych rozmiarach (S, M, L i XL). Sugerowane ceny rowerów wynoszą od 13 790 do 39 190 zł.

BMC URS – UnReStricted (prezentacja wideo):

Rowery gravelowe BMC URS – wyjaśnienia techniczne (prezentacja wideo):

ISPO Open Innovation w pracach nad BMC URS (prezentacja wideo):

Oficjalny dystrybutor rowerów marki BMC w Polsce:

www.bmc-switzerland.pl/

Przegląd trenażerów Elite 2019/2020

$
0
0

„Czuję się, jak ktoś, kto bujał w obłokach i nagle spadł” (Kubuś Puchatek), czyli rzecz o konieczności chomikowania na trenażerze w miejsce pogoni za horyzontem w bardziej naturalnym dla kolarzy środowisku.

Jako że oferta rynkowa trenażerów Elite z roku na rok staje się coraz szersza, największy nacisk chcemy położyć na pojawiające się nowości, dające coraz większe możliwości interaktywne, ledwie tylko przypominając o istnieniu trenażerów „tradycyjnych”, czyli rolkowych lub magnetycznych.

Trenażery z omawianej grupy to tzw. „inteligentne”, hydrauliczne. Różnią się od tradycyjnych tym, że wpina się w nie sam napęd roweru (bezpośredni napęd trenażera). Zaletą takiego rozwiązania jest minimalizacja wszelkich uślizgów napędu, daje też on znacznie większe możliwości treningowe, w tym: imitacje podjazdów, zjazdów, samoczynne regulowanie oporem w zależności od założonego treningu. Wyposażone są one też w pełną komunikację bezprzewodową.

Elite Direto X

W przypadku trenażera Elite Direto X zmiany – w stosunku do poprzedniego modelu – wprowadzone zostały metodą ewolucyjną, nie rewolucyjną. Skoro poprzednik sprzedawał się tak dobrze, że chwilowo trzeba było wstrzymać produkcję innych, by zaspokoić popyt na Direto, spodziewać się można, że następca, oprócz dodanego „X” w nazwie, zyska na poprawie funkcjonalności.

Jest to model w pełni interaktywny z systemem Direct Drive; współpracuje z komputerami oraz smartfonami w środowisku Windows oraz Mac, poprzez zapewniony dostęp do łączności bezprzewodowej ANT+, Bluetooth Smart oraz FE-C, co pozwala na jego współpracę z wieloma platformami treningowymi, choćby: Zwift, TrainerRoad, The Sufferfest, Bikevo, Kinomap (i inne).

Direto X wyposażony został w koło zamachowe o wadze 4,2 kg oraz bezstopniowy a także powiększony system oporu, co pozwoliło zwiększyć jego wydajność. W tym wypadku różnica w stosunku do poprzednika jest znaczna; taki system pozwala na symulowanie podjazdów aż do 18%. Podwyższona stabilizacja nóżek i całej konstrukcji sprawia, że podczas nawet intensywnych ćwiczeń trenażer zachowuje się przewidywalnie i nie przejawia skłonności przewrócenia się na bok. Jest on także bardziej cichy od swojego poprzednika.

Zaś jeśli do zwiększonego poziomu magnetycznego oporu dodamy jeszcze bardziej precyzyjny pomiar mocy OTS – optyczny czujnik momentu obrotowego – (z dokładnością do +/- 1,5%), Direto X staje się bardzo pomocnym narzędziem do planowania i realizowania precyzyjnie rozpisanych treningów.

Zwiększenie poziomu oporu Direto X daje możliwość osiągnięcia mocy do 2100 W (pomiar przy prędkości 40 km/h), co jest wartością wystarczającą dla większości zaawansowanych kolarzy – amatorów. Co równie istotne, to trenażer ten jest w pełni kompatybilny z rowerami szosowymi i MTB (także tymi z 12 rzędowymi kasetami).

Walorem użytkowym jest także możliwość wpięcia w niego rowerów z piastami 130-135×5 mm, a także z szybkozamykaczami i osiami przelotowymi 142×2 mm, co czyni ten trenażer bardzo uniwersalnym dla użytkowników różnych rowerów.

Trenażer wyposażony jest w wewnętrzne zabezpieczenie przed zsunięciem się paska napędowego, sprzedawany jest też w zestawie z podstawką pod przednie koło (ale bez kasety), wyposażony został w ergonomiczny i intuicyjny system do przenoszenia oraz rozkładania podpór (wraz z ich regulacją). By uniknąć przegrzania w czasie pracy trenażera, wyposażony on także został w wydajny system chłodzenia.

Dla użytkownika znaczenie mogą mieć też dwie rzeczy – do trenażera producent dodaje darmową licencję na My E-Training na 12 miesięcy a także obejmuje go 24 miesięczną gwarancją.

  • Interaktywny system Direct Drive, bezprzewodowa łączność,

  • Precyzyjny pomiar mocy dokładnością do +/- 1,5%, symulacja podjazdów do 18%,

  • Kompatybilny z rowerami szosowymi i MTB, dostosowany do długiego wózka i 12 rzędowych kaset,

  • Darmowa licencja na 12-mcy na My E-Training Mobile & Desktop,

  • O połowę obniżony dźwięk względem poprzednika,

  • Koło zamachowe o wadze 4,2 kg.

  • Gwarancja 24 miesiące.

Cena detaliczna 3399 PLN

Elite Drivo II

We przypadku „odświeżenia” modelu Elite Drivo z systemem Direct Drive producent poszedł sprawdzoną w przypadku Direto ścieżką. To także model trenażera z napędem bezpośrednim, w którym poprawiono osiągi pomiaru mocy, stosując OTS (optyczny czujnik momentu obrotowego), zwiększając jego dokładność do +/-0,5%. Oczywiście ten model też jest w pełni interaktywny, współpracujący z komputerami i oprogramowaniami w środowiskach Windows oraz Mac, a także łączący się bezprzewodowo z urządzeniami poprzez protokół ANT+ oraz Bluetooth Smart.

W stosunku do poprzednika poprawiona została także płynność pedałowania (przy wykorzystaniu nowego oporu magnetycznego) co pozwala na trzy razy szybszą zmianę obciążenia pedałowania. Przekłada się to na możliwość przejścia do symulacji podjazdu od 0% do 24% w ciągu ledwie trzech sekund. W trenażerze Drivo II zwiększony został także przez producenta maksymalny poziom symulowanego podjazdu, aż do 24% (co oczywiście uzależnione jest od wagi użytkownika i uzyskanej przez niego prędkości).

W Drivo II zastosowane zostało koło zamachowe o wadze aż 6 kg z podwójnym pasem napędowym, które pozwala generować imponujący opór – aż 2300 W (przy prędkości 40 km/h) oraz 3600 W (przy prędkości 60 km/h). Zwiększenie mocy idzie w parze ze zmniejszeniem generowanego hałasu pracy trenażera – ów ograniczony jest do minimum.

Drivo II jest kompatybilny z wieloma typami rowerów; obsługuje piasty 130-135×5 mm a także szybkozamykacze oraz osie przelotowe 142×12 mm. Jest także wyposażony w wewnętnrzy czujnik pomiaru kadencji. Nie bez znaczenia jest także to, że system wpinania roweru jest bardzo prosty, wymaga użycia jednej ręki – jest to system „quick relase”, czyli opierający się na jednej dźwigni.

Trenażer wyposażony jest w wysuwane boczne podpory, zwiększające jego stabilność. Wszystkie te cechy powodują, że trening na tym urządzeniu może być niezwykle precyzyjny, a zarazem wygodny. Nie bez znaczenia jest także dołączona przez producenta darmowa licencja My E-Training Mobile & Desktop na 36 miesięcy. Pamiętać należy także o tym, że trenażer wymaga stałego podłączenia do źródła zasilania.

  • Interaktywny system Direct Drive, bezprzewodowa łączność,

  • Precyzyjny pomiar mocy dokładnością do +/- 0,5%, symulacja podjazdów do 24%,

  • zmiana oporu, od 0% do 24% w 3 sekundy,

  • Generuje opór 2300 W (przy 40 km/h), 3600 W (przy 60 km/h),

  • Darmowa licencja na 36 mcy na My E-Training Mobile & Desktop,

  • Koło zamachowe o wadze 6 kg.

  • Wbudowany pomiar kadencji,

  • Wymaga stałego zasilania elektrycznego.

Cena detaliczna 4799 zł

Elite Suito

Opracowując Elite Suito producent postąpił nieco inaczej, niż w przypadku większości trenażerów. W pierwszej kolejności wyposażył go w 11-rzędową kasetę Shimano, po drugie – Suito jest praktycznie zmontowany i gotowy do użycia chwilę po wyjęciu z opakowania transportowego. Suito jest oczywiście w pełni interaktywnym trenażerem, pozwalającym na przeprowadzenie dokładnego treningu. Solidny, mocny a zarazem cichy; dysponuje także możliwością bardzo szybkiej i intuicyjnej konfiguracji Plug & Play, co pozwala na korzystanie z niego dosłownie chwilę po rozpakowaniu i ustawieniu.

Trenażer Elite Suito zbudowany został z myślą o maksymalnej kompatybilności z wieloma rowerami; jest on cienki i kompaktowy – dzięki czemu jest niezwykle uniwersalny. Jest jednym z najłatwiejszych w użyciu trenażerów na rynku, i to w przypadku rowerów szosowych, MTB a także czasowych. Jest też wyposażony w wygodny uchwyt transportowy.

Standardem w przypadku tej klasy trenażerów jest system Direct Drive oraz pełna interaktywność; współpracuje on z urządzeniami w środowisku Windows oraz Mac, co daje możliwość parowania go z komputerami i smartfonami za pośrednictwem ANT+ oraz Bluetooth Smart. Czyni to ten trenażer doskonałym narzędziem wsparcia treningu. Oprócz powyższych protokołów Suito ma także wbudowany Power Meter Link; za jego pomogą można połączyć czujnik mocy na rowerze (w korbie, pedale czy piaście) do trenażera.

Magnetyczny opór trenażera pozwala na symulowanie podjazdów do 15%, co przekłada się na osiąganą moc 1900 W (przy prędkości 40 km/h). Mówiąc o mocy nie można pominąć dokładności pomiaru – Suito prezentuje osiąganą moc z dokładnością do +/- 2,5%. Ciekawym rozwiązaniem, wykorzystanym w tym modelu trenażera jest wgranie algorytmu, uwzględniającego zmianę temperatury trenażera, do której dochodzi podczas jazdy – ma to znaczenie dla dokładności pomiaru mocy.

Wytrzymała konstrukcja Suito pozwala na zapewnienie stabilności podczas nawet najbardziej intensywnych sprintów; dzięki szerszej podstawie nośnej oraz ze wstępnie zmontowanymi nogami, blokującymi się automatycznie po rozłożeniu staje się idealnym narzędziem treningowym. Specyficzna, opływowa konstrukcja zapewnia kompatybilność z różnymi modelami rowerów oraz zestawami zębatek; taka konstrukcja zarazem pomaga w jego transporcie (poręczny uchwyt) oraz przechowywaniu.

Trenażer, poza kasetą Shimano, sprzedawany jest z podstawką pod przednie koło, jest także w pełni kompatybilny z piastami 130-135 x 5 mm i osiami przelotowymi 142 x 12 mm. Ciekawym też zabiegiem jest sprzedawanie go z miesięcznym dostępem do Zwift.

  • Interaktywny system Direct Drive, bezprzewodowa łączność,

  • Pomiar mocy z dokładnością do +/- 2,5%, symulacja podjazdów do 15%,

  • W zestawie – kaseta Shimano 105, podkładka pod koło,

  • Kompatybilny z piastami 130-135 x 5 mm i osiami przelotowymi 142 x 12 mm,

  • Generuje opór do 1900 W,

  • Power Meter Link – za jego pomocą można połączyć czujnik mocy przy rowerze (w korbie, pedale, piaście) z trenażerem,

  • Wgrany jest algorytm, uwzględniający zmianę temperatury trenażera, do której dochodzi podczas jazdy (przy pomiarze mocy),

  • W pakiecie miesięczny dostęp do Zwift.

Cena detaliczna 2899 zł

Elite TUO

W tym zestawieniu trenażer Elite TUO w pierwszej chwili może zaskakiwać najbardziej. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie najzwyklejszego rolkowego modelu, to jednak w rzeczywistości jest także w pełni interaktywnym sprzętem, pozwalającym na współpracę z różnymi platformami treningowymi (Zwift, TrainerRoad, The Sufferfest, Bikevo, Kinomap itp.), poprzez protokoły łączności bezprzewodowej ANT+ oraz Bluetooth.

Model TUO zwraca uwagę wyglądem, estetyką oraz zastosowaniem w nich drewnianych nóżek; jest to model designerski, powstały przy współpracy ze studiem projektowym „Adriano Design”. Niewielka, kompaktowa konstrukcja, która w założeniu stanowić ma specyficzną ozdobę mieszkania – wykonany został z aluminium (część obudowy), stali (rama urządzenia) oraz z drewna bukowego (wykonane zostały z niego podpory trenażera). Co jest ciekawe w takim rozwiązaniu, to fakt, iż wykorzystanie drewna to nie tylko zabieg estetyczny, ale i dający pewną amortyzację wstrząsów idącą w parze ze stabilnością konstrukcji. Zamysłem jego specyficznej konstrukcji jest możliwość trzymania go w salonie czy innym pomieszczeniu (po złożeniu), gdzie pełni wówczas finkę dekoracyjną.

TUO jest trenażerem wyposażonym w automatyczną regulację oporu, dającą możliwość stymulowania podjazdów do 10%, a także wyposażony jest w pomiar mocy działający z dokładnością do +/- 3%. W przypadku tego modelu można sterować jego pracą poprzez łączność bezprzewodową; pozwala to na regulowanie obciążenia z poziomu np. telefonu lub tabletu.

Jak przystało na model rolkowy, ta wykonana została z elastożelu, czyli najnowszej techniki w tym względzie – jest to oszczędność nie tylko dla zużywania opony, co i redukuje hałas. Ułatwieniem dla użytkownika jest system mocowania – czyli Fast Fixing, pozwalający wpiąć i wypiąć rower jedną ręką. A wpiąć można rowery od 20 do 29 cali. Oczywiście jest także w pełni kompatybilny z innymi rowerami, bo korzystając z załączonych adapterów, można wpiąć w niego rowery z piastami 130×5 mm oraz z szybkozamykaczami, aż po rowery ze sztywną osią Boost 148×12 mm.

Kupując ten model otrzymujemy w pakiecie 12 miesięczną subskrypcję platformy My E-Training.

  • Interaktywny trenażer, wyposażony w bezprzewodową łączność,

  • Generuje opór do 1250 W, symulujący podjazdy do 10%, dokładność pomiaru mocy +/-3%,

  • Możliwość sterowania przez aplikację,

  • Wyposażony w rolkę z elastożelu,

  • Możliwość wpięcia rowerów od 20 do 29 cali, system Fast Fixing,

  • 12 miesięczna subskrypcja My E-Training,

Cena detaliczna 1699 zł


Oczywiście wybór trenażerów jest znacznie szerszy; uzależniony jest od potrzeb użytkownika, jego oczekiwań oraz – co oczywiste – jego możliwości finansowych. Wybór urządzeń treningowych jest bardzo szeroki, mogący zaspokoić potrzeby mocno zaawansowanych użytkowników jak i tych, którzy swoją przygodę z rowerem dopiero zaczynają.

Dla przykładu przedstawimy w skrócie kilka innych rodzajów trenażerów Elite:

Elite TURNO

TURNO to model trenażera „SMART” z napędem bezpośrednim oraz z oporem hydrokinetycznym, działającym bardzo płynnie i cicho. W przypadku tego trenażera koło zamachowe zanurzone jest w oleistej cieczy, generując tym większy opór, im większa kadencja pedałowania. Choć nie jest to trenażer interaktywny, pozwala użytkownikowi ćwiczyć dość realnie podjazdy, gdyż koło zamachowe generuje moc wyjściową nawet przy niskiej prędkości (jazda na „twardym” przełożeniu sprawia wówczas wrażenie podjazdu).

Turno posiada wbudowany nadajnik Misuro B+, pozwalający na mierzenie prędkości, kadencji oraz mocy, a dane z ich pomiaru można przesłać za pośrednictwem protokołu ANT+ oraz Bluetooth. Łączność bezprzewodowa pozwala także na korzystanie z różnych aplikacji (Zwift, TrainerRoad itp.).

Urządzenie jest składane, rower wpina się intuicyjnie, a po złożeniu nóżek poręczny w przechowaniu.

  • Progresywny opór, moc wyjściowa 780 W (przy 40 km/h),

  • Bezprzewodowy transfer danych,

  • 12 miesięcy abonamentu My E-Training,

  • Rama ze zintegrowanym uchwytem,

  • Kompatybilny z rowerami szosowymi i MTB,

  • Smart Power i protokoły Bluetooth Smart Speed & Cadence.

Cena detaliczna 2299 zł

Elite RAMPA

RAMPA to rolkowy model interaktywnego trenażera, wyposażonego w protokoły bezprzewodowego przesyłania danych (ANT+, Fe-C oraz Bluetooth Smart). Dzięki temu staje się kompatybilny z aplikacjami (na przykład My E-Training Mobile & Desktop). Model ten dysponuje wzmacnianymi ramami (rury o średnicy 50 mm) oraz szeroką rolką, zapewniającą stabilność.

W Elite RAMPA zastosowano nowy system, utrzymujący prawidłowe ciśnienie między rolką a oponą w trakcie treningu, ponadto trenażer jest bardzo łatwy w obsłudze, dzięki bardzo szybkiemu systemowi mocowania w nim roweru. Jest on kompatybilny z rowerami szosowymi oraz MTB.

  • Interaktywny, z automatyczną zmianą oporu,

  • Rolka z elastożelu,

  • Automatic Tension Plate – system regulacji nacisku między rolką układu napędowego a oponą,

  • 12 miesięcy abonamentu My E-Training,

  • Symuluje podjazdy do 10%, generuje moc 1060 W przy prędkości 40 km/h,

  • Mocowanie roweru Fast Fixing,

  • Wymaga zasilania elektrycznego.

Cena detaliczna 1899 zł

Elite NOVO FORCE

Jest to prosty w obsłudze model trenażera rolkowego, w pełni wystarczający dla potrzeb początkującego kolarza. Mocowanie roweru jest w pełni intuicyjne, osiem stopni oporu trenażera sterowanych jest manetką a konstrukcja ramy minimalizuje drgania. Elastożelowa rolka ogranicza powstający w czasie treningu hałas.

  • Osiem poziomów oporu magnetycznego, sterowanych manetką,

  • Rolka z elastożelu,

  • Łatwy montaż rowerów (szosowych oraz MTB),

  • Łatwość przechowywania po złożeniu nóżek.

Cena detaliczna 749 zł

Kanał Elite na Youtube: www.youtube.com/user/ELITEREALPOWER

Więcej informacji: www.elite-it.com lub www.elite-trenazery.pl


Najbardziej zaawansowany technologicznie strój rowerowy – Scott Kinetech

$
0
0

Idee fixe firmy SCOTT Sports opiera się na innowacyjności, technologii oraz zaangażowaniu w proces tworzenia produktów; łącząc to z ambicją, pasją i zaangażowaniem, przy współpracy z najlepszymi fabrykami tkanin w branży powstają produkty, najlepiej współpracujące z ciałem zawodnika.

Jednym z osiągnięć tej współpracy jest powstała technologia tworzenia tkanin – KinetechTM – współpracującej z ciałem zawodnika. Technologia ta pomaga ludzkiemu ciału w dążeniu do najlepszych wyników w sporcie na najwyższym poziomie. KinetechTM to technologia opracowana po wieloletnich badaniach, ale i przetestowana w realnych warunkach, w różnym terenie, oferująca zawodnikom najlepsze narzędzie, wspierające ich w poprawianiu wyników sportowych.

Niezwykle ważnym elementem KinetechTM jest kwestia aerodynamiki; zmniejszenie oporów powietrza, szczególnie w strojach kolarskich, staje się zagadnieniem priorytetowym. Wiedząc, że opór aerodynamiczny rośnie do kwadratu wprost proporcjonalnie do wzrostu prędkości, jasnym się staje, że podwojenie prędkości (z 25 km/h do 50 km/h) powoduje czterokrotny wzrost oporu, podobnie jak i moc, potrzebna do naciskania na pedały. Powstający wówczas opór oraz turbulencje powietrza mają być minimalizowane dzięki strategicznie rozmieszczonym wgłębieniom na tkaninie.

KinetechTM to nie tylko odpowiednio skonstruowany materiał, ale i zapewnienie większej i lepszej kompresji mięśni zawodnika, przynosząca kolejne korzyści zawodnikowi, poszukującemu wsparcia ergogenicznego (podnoszącemu wydajność podczas treningów i zawodów). Tkanina kompresyjna, wykonana w technologii KinetechTM, jest pierwszym materiałem, stworzonym z różnych sekcji, z których każda mi inny stopień kompresji:

– zapewnia lepsze wsparcie dla mięśni oraz poprawia powrót krwi żylnej do serca,

– stabilizuje wsparcie dla mięśni,

– redukuje mimowolne wibracje mięśni,

– daje wysoki komfort noszenia,

– innowacyjne, bezszwowe łączenie ściągacza,

– wykończenie LOT „O” DRY, czyli pełnej technologii hydrofobowej, połączonej z wodoodpornością.

LOT „O” DRY jest efektem ciężkiej pracy zespołu projektowego, opanowanego „obsesją” na punkcie wydajności w temacie materiałów o wyjątkowych właściwościach hydrofobowych, połączonych jednocześnie z ich pełną oddychalnością. Tkaniny wykonane w tej technologii mają więc bardzo ograniczone wchłanianie wody nawet w ekstremalnych warunkach, a jednocześnie są w stanie bardzo dobrze „oddychać”.

Będąc w czerwcu na prezentacji kolekcji Scott’a w Szwajcarii, miałem okazję przemierzać szosy w okolicach Fryburga w stroju Kinetech. Pierwsze wrażenie po wzięciu do ręki tej tkaniny – dziwnie sztywna. Ale po założeniu stroju, ułożył się idealnie, nic mnie nie uciskało, przylegał idealnie do ciała.

– dzieli się wrażeniami z jazdy redaktor naczelny naszosie.pl Marek Bala

Jeździliśmy w niesamowitym upale, tkanina doskonale odprowadza pot na zewnątrz, z kolei jadąc bardzo szybko z góry, chłodniejsze powietrze nie przedostawało się do środka. Tkanina Kinetech działa jak swoisty rodzaj klimatyzacji.

– zakończył.

Czasem słońce, czasem deszcz… czyli o odzieży rowerowej Castelli RoS

$
0
0

Po ostatnim, bardzo owocnym teście, zwieńczonym dwoma nieplanowanymi złamaniami, do kolejnego testu stroju rowerowego podszedłem z dużą dozą ostrożności. Drobnym jednak pocieszeniem stała się świadomość, że człowiek ma aż 206 kości, więc testów przeprowadzić mogę jeszcze sporo, tyle że w nieco wolniejszym tempie

Gdy coś jest do wszystkiego, jest do niczego – tą wyświechtaną frazę przypomniałem sobie, gdy po raz pierwszy wpadł mi w ręce zapakowany jeszcze strój Castelli. Nie miałem jeszcze z tą marką odzieżową do czynienia, więc w pierwszej kolejności dokonałem oględzin zewnętrznych; te wypadły bardzo obiecująco. Dbałość o szczegóły, wykonanie, detale, opakowanie – wszystko na wysoki połysk.

Jako pierwszą rozpakowałem bluzę Perfetto RoS Convertible. To wersja z odpinanymi rękawami, pozwalająca na zastosowanie bluzy także jako koszulki z krótkimi rękawami. Pierwsze, co zwróciło uwagę w dotyku – to inny, specyficzny materiał.

Co do zasady nie jestem specjalnym zwolennikiem nadawania patentowanym materiałów długich, skomplikowanych a zarazem nic nie mówiących nazw, bo i tak przeciętnemu zjadaczowi chleba nic one kompletnie nie mówią. W tym wypadku nazwy warte są przytoczenia, bo w bezpośredni sposób łączą się z wykorzystanym materiałem. Co istotne, w procesie tworzenia ciuchów Castelli, nie są one dobierane z określonej puli gotowych materiałów, tylko są przez firmę tworzone od podstaw. W tej bluzie wykorzystane zostały dwa rodzaje materiałów – GORE-TEX INFINIUMT™ WINDSTOPPER®205 Warm brushed – ów zastosowany jest na przedzie koszulki, poddawanej większemu działaniu wiatru. Tył koszulki uszyty jest z materiału GORE-TEX INFINIUMT™ WINDSTOPPER®203 Strech.

Co jest największą zaletą tego materiału? Jest on jednocześnie – bardzo dobrze wiatroodporny, wodoodporny, dobrze izoluje przed warunkami zewnętrznymi a zarazem jest doskonale oddychający. Jest przy tym materiałem bardzo lekkim, i to jest największą zaletą tej bluzy.

Nieprzyzwoicie aż byłoby pisać o tej klasie bluzy, że „dobrze się zakłada, i jest wygodna”, bo to jakby napisać o nowym modelu Maserati, że „odpala i jedzie”, jednak na jedną rzec zwróciłem uwagę. Rozmiarówka. Ciuchy te robione są raczej na dość, hmm…, wysportowane osoby, więc chcąc wcisnąć się w ramach poprawy samopoczucia w mniejszy rozmiar, możemy przeżyć niewielkie rozczarowanie. Ja, nie będąc w żadnym wypadku typem górala, o wzroście 184 nie miałem szans wciśnięcia się w mój zwykły rozmiar L, musiałem sprawdzać wersję XL. Więc jeśli jesteście na przełamaniu rozmiarów – sugeruję jednak wybór tego większego.

Mokry deszczu się nie boi?

Wodoodporność tej bluzy interesowała mnie najbardziej. Nie ma w niej bowiem charakterystycznej wierzchniej warstwy wodoodpornej prostszych koszulek kolarskich, zarazem mających wpływ na obniżenie oddychalności. W tym wypadku materiał zachowuje swoje walory przepuszczalności, ale zarazem – dobrze chroni przed wodą. Na pewno widzieliście, jak zachowuje się kropla wody na jakieś lekko tłustej powierzchni, lub na liściu? Mniej więcej tak samo zachowuje się na tej bluzie. Krople nie wsiąkają w materiał, i przez te kilkadziesiąt minut spędzonych na jeździe w deszczu, bluza nie przemokła. Ważne jest też to, że nie sprawdzałem jej podczas potężnej ulewy, choćby takiej, jaką oglądaliśmy na Mistrzostwach Świata w Yorkshire, acz pocieszające nieco jest to, że takie bluzy mieli na sobie zawodowcy podczas tego deszczowego wyścigu…

Walor w mojej ocenie istotny – bluza, będąca wodoodporną, nie zachowuje się jak niektóre prostsze kurtki przeciwdeszczowe, nadymające się jak balon podczas podmuchów wiatru. Perfetto RoS cały czas utrzymuje swój kształt, mocno opinający ciało, co staje się też jej walorem aerodynamicznym. Co gorsza, niektóre ciuchy wodoodporne w ogóle nie przepuszczają powietrza, gromadząc pot pod sobą, co sprawia, że na zewnątrz i wewnątrz jesteśmy tak samo mokrzy, tylko że z innych powodów. W bluzie Castelli Perfetto takie zjawisko nie występuje.

Samo używanie bluzy – uniwersalna i niezależnie, czy jeździłem w niej w ostatnich, ciepłych, październikowych dniach, czy też dojeżdżając w niej do pracy rowerem, wczesnym rankiem, które są już dość „rześkie” – to tylko dobre wrażenia. Elastyczna, wygodna, oddychająca; jej specyfikę sprawdzić można łatwo w prosty sposób. W czasie jazdy rozsunąć suwak – natychmiast czuć różnicę, jak bardzo zmienia się odczucie docierającego do ciała powietrza.

W cieplejsze jeszcze popołudnia, po odpięciu rękawków (suwaki są zasłonięte materiałem z dwóch stron, więc nie czuć ich wcale na rękach, także z zewnątrz są niewidoczne) doskonale sprawdza się jako koszulka treningowa, dająca odpowiednią ilość ciepła a zarazem pozwalająca „oddychać”.

Charakterystyczne dla tych bluz są także wykończenia (klejenia) szwów; poprawiają one widoczność, stanowiąc zarazem dodatkową barierę dla deszczu w newralgicznym miejscu łączenia materiałów. Innym ciekawym rozwiązaniem są ukryte otwory wentylacyjne po bokach kurtki, zapinane na zamki błyskawiczne, pozwalające – w razie potrzeby – zwiększyć ilość dostającego się powietrza.

Tylna część bluzy, jej dolny panel jest znacznie dłuższy, co powoduje, że nie zsuwa się on w czasie jazdy, dodatkowo wyposażony jest w odblaskowe elementy w najważniejszym miejscu jeśli chodzi o widoczność na drodze. Praktycznym rozwiązaniem jest także podwójna kieszeń z tyłu, ale wyposażona w dodatkową wewnętrzą przegrodę, pozwalającą na trzymanie w niej np. pompki. Podział na dwie – a nie trzy – kieszenie ułatwia dostęp do nich, gdy mamy na rękach rękawice.

Wrażenia z jazd testowych w tej bluzie – w pełni pozytywne, a podsumowanie może być tylko jedno. Jeździłbym.

Dwa kolejne elementy tej serii odzieży to spodenki Nano Flex Pro bib oraz kamizelka Perfetto RoS Vest. Wrzucam je do jednego akapitu z prostego powodu – kamizelka wykonana jest z takiego samego materiału, jak wcześniej opisywana bluza, więc i jej właściwości są takie same. Różni się jednak zapięciem – ma inny, nie zakryty zamek błyskawiczny, ułatwiający obsługę w czasie jazdy. Jeździłem w niej z cienką koszulką pod spodem i kamizelka ta sprawdza się w chłodniejsze dni znakomicie.

Kamizelka to ciekawy dodatek do całości stroju; dobrze sprawdza się w warunkach zmiennej pogody lub pokonywanego dystansu – na przykład na podjeździe jechałem mając ją rozpiętą całą (z oczywistych względów…) zaś na zjeździe, po zapięciu, sprawdziła się jako windstopper. Tu także podkreślę konieczność dobrania właściwego rozmiaru – jeśli jesteście, jak ja, na przełamaniu rozmiaru mniejszego i większego – zdecydowanie wybierzcie większy, bo zapinanie mniejszego wymaga potężnego wciągnięcia powietrza.

I wytrzymania w tym stanie dość długo.

Spodenki Nano Flex Pro bib – to kolejny element testowanej przeze mnie odzieży Castelli. Co pierwsze rzuca się w oczy, to nieco inny krój – dłuższy z przodu – nogawek. Dość gruby, ale bardzo dobrze przylegający, zarazem elastyczny materiał na wysoką odporność na wodę (wykorzystany w produkcji materiał to Nano Flex Xtra Dry, składający się z dwóch warstw). Mimo tych dwóch warstw, to spodenki są bardzo elastyczne, a zarazem sprawiają wrażenie nieco kompresyjnych.

Wpływa to na podwyższenie ochrony cieplnej oraz odporności na wodę; zminimalizowana ilość szwów także ma dodatkowy walor wodoodporności. Wydłużona nieco z przodu nogawka to też zwiększona odporność na chłód, natomiast brak szwów nad kolanami to zwiększona wygoda noszenia.

Co zwraca też uwagę, to wkładka (Progetto X2 Air). Kształt, brak szwów, specjalne strefy ochronne – wszystko to sprawia bardzo dobre wrażenie. Co równie istotne pod kątem bezpieczeństwa użytkownika, to fakt, że napisy Castelli na spodenkach są odblaskowe.

Dość długo zastanawiałem się, jak można opisać walor użytkowy tej klasy spodenek kolarskich, no komicznie brzmiałoby „że są wygodne” czy też że „bezszwowy materiał nadmiernie nie uciska”, bo brzmiałoby to zwyczajnie śmiesznie. Pierwsze, co zwraca uwagę po założeniu, to nieco dłuższa, niż standardowa długość nogawek, które w pierwszej chwili chce się nieco bardziej podciągnąć. Długość nogawki jest jednak zaplanowana w ten sposób, że z przodu chroni bardziej nogę, zaś z tyłu spodenek nie sięga do zgięcia kolana, więc nie powoduje najmniejszego dyskomfortu podczas zginania nogi.

Materiał, jak i brak taśm ściągających powoduje, że po chwili zupełnie nie czuć ich na nodze, stają się naturalną warstwą ochronną nie przyciągającą żadnej uwagi. To jest tyle istotne, że Wy, jeżdżący, doskonale wiecie, jak irytuje podczas jazdy nawet najmniejszy, ale nie dopasowany element odzieży. W tym wypadku takiego odczucia nie ma; spodenki są wygodne, bardzo elastyczne, zarazem dające pewną, podstawową ochronę przed wodą i wiatrem. Co warte w tym miejscu podkreślenia – na nogawkach, z boków, pozbawione są one szwów. Materiał spodenek Nano Flex dopasowuje się do ciała w bardzo dobrym stopniu.

Co więcej można powiedzieć o tej klasy odzieży? Jakoś. Wykonanie. Dbałość o szczegóły. Wszystko na wysokim pułapie. I bardzo, bardzo chętnie „zapomniałbym” o odesłaniu odzieży po przeprowadzonych testach. Lub też – chętnie przeprowadzę raz jeszcze test tej odzieży.

Najlepiej taki kilkuletni.

Dystrybutor Castelii w Polsce – www.velo.pl

Przegląd odzieży zimowej Shimano 2020

$
0
0

Zapanował lubiany przez wszystkich kolarzy czas słoty jesienno-zimowej, przyozdabiającej rowery i nas samych coraz to nowymi pokładami błota i tego trudnego do nazwania czegoś, co zalega na poboczach dróg. Równocześnie jest to czas, w którym firmy prezentują nowe wersje kurtek, bluz, rękawic i ochraniaczy na buty, starając się sprostać pogodowym wyzwaniom tej pory roku.

Poniżej przegląd wybranej odzieży i akcesoriów jesienno-zimowych Shimano.

Shimano Wind Jersey

Jest to jesienna wersja bluzy, dedykowana do jazd w temperaturze oscylującej w granicach zera do plus pięciu stopni. Jak sama nazwa wskazuje, wyposażona została w membranę odporną na wiatr (przednia część kurtki), zaś tył wykonany został z materiału termoaktywnego. Sprawdza się we wietrznych, chłodnych warunkach; i choć nie jest wyposażona w membranę przeciwdeszczową, to bardzo dobrze poradzi sobie z mżawką.

Jak przystało na kurtkę, dedykowaną jeździe na rowerze, posiada nieco wydłużone rękawy oraz przedłużony tył, a obydwa te elementy podszyte są specjalnym ściągaczem, uniemożliwiającym podwijanie się bluzy podczas jazdy. Przód bluzy to zabezpieczony materiałem (na zewnątrz i od środka) zamek błyskawiczny. Góra bluzy to podwyższony kołnierz, a z tyłu – na wewnętrznej stronie – zastosowane zostało ciekawe rozwiązanie, w postaci wszytego aluminiowego nadruku (zatrzymującego ciepło w środku kurtki) Metallic Thermal Tech. Znajduje się on na wysokości kieszeni bluzy.

Kieszenie – jak w większości bluz – są trzy, przy czym jedna, mniejsza, jest wodoodporna. Dodatkowa kieszeń znajduje się też na przodzie kurtki, na wysokości piersi. Dół bluzy to wygodny ściągacz, dobrze sprawdzający się w praktyce; podczas jazdy kurtka nie zsuwa się, tak samo dobrze sprawdzają się przedłużone rękawy.

Wygodna, nie krępująca ruchów i bardzo praktyczna bluza, sprawdzająca się w temperaturach, oscylujących w granicach zera stopni. Oczywiście jeździłem w niej, będąc ubrany w potówkę oraz koszulkę. Dwugodzinne przejażdżki nie przysparzały żadnych termicznych problemów, acz zaznaczam, że reakcja na temperatury jest sprawą całkowicie indywidualną.

Windbreak Thermal Reflective Gloves

Rękawiczki, dedykowane do warunków przejściowych jesień – zima, przeznaczone do jazdy w warunkach od 0 do 5 stopni. Z przodu wyposażone zostały w nieprzepuszczającą wiatru membranę Windbreak, od środka zastosowano materiał Metallic Thermal Tech, taki sam jak w wyżej opisywanej bluzie, pozwalający utrzymać ciepło w środku rękawiczki.

Uchwyt od strony dłoni wyposażony został w specjalnie zaprojektowane wkładki amortyzujące uderzenia i wstrząsy – PORON® XRD ™pochłaniają on większość energii, wywołanej wielokrotnymi wstrząsami. Zastosowany został w nich szeroki ściągacz z zapięciem na rzep, a na wierzchniej stronie kciuka zastosowany został materiał frotowy, pozwalający użyć tej części rękawicy do przetarcia potu.

Jak przystało na współczesne czasy, w dwóch palcach zastosowane zostały specjalne elementy, pozwalające na obsługę paneli dotykowych. Prócz tego wszyte zostały też w nie elementy odblaskowe oraz wstawki antypoślizgowe.

Ze strony praktycznej – testowałem te rękawice w temperaturze oscylującej w okolicach zera, przy sporym wietrze na szosie i na przełaju. I o ile w przypadku jazdy w terenie (znacznie intensywniejsza praca dłoni) rękawice dawały radę, o tyle przy jeździe na szosie już niekoniecznie; po godzinnej przejażdżce miałem wyziębione dłonie. Membrana Windbreak może i działa, ale na pewno nie korzystałbym z nich przy temperaturach niższych, niż zero stopni.

Early Winter Gloves

Rękawiczki jesienno-wiosenne, dedykowane przedziałowi temperatur od plus 6 do 15 stopni. Miękki materiał wierzchni, z frotową wstawką na kciuku, pozwalającą na przetarcie twarzy, elastyczne i wyposażone w elementy odblaskowe wygodne rękawice. Spodnia warstwa wykonana z materiału, imitującego sztuczną skórę, wyposażona została w amortyzujące wstawki. Na dwóch palcach wstawki, pozwalające na obsługę ekranów dotykowych.

W tym wypadku praktyka jasno pokazała jedną rzecz; otóż zakładając te rękawice przy temperaturze oscylującej w granicach zera stopni, było mi w nich dość chłodno. „Winter” w nazwie nie powinno być w tym wypadku traktowane jakoś bardzo poważnie, chyba że mówimy o naprawdę ciepłej zimie.

Shimano Wind Jacket

Swobodna, oddychająca kurtka przeciwwiatrowa. Zastosowany w niej od wewnątrz posrebrzany materiał podtrzymuje ciepłotę ciała. Bluza nadaje się do noszenia w temperaturach powyżej pięciu stopni. W górnej części pleców znajdują się otwory wentylacyjne, a dwa kolejne znajdują się pod pachami i są zapinane na zamek błyskawiczny. Dół bluzy wyposażony został w ściągacz, dzięki czemu nie podwija się ona podczas jazdy, a jej wewnętrzna część na wysokości kieszonek także została zrobiona z materiału Metallic Thermal Tech, utrzymującego ciepłotę ciała.

Bluza wyposażona została w trzy kieszenie na plecach, i – co odróżnia ją od wyżej omawianej – ma nieco luźniejszy krój, nie jest aż tak bardzo przylegająca do ciała. Wyposażona w dość długie i wygodne mankiety w rękawach. Bluza posiada jedną wodoodporną kieszeń oraz, w całości, posiada także pewną odporność przeciwdeszczową, jednak dotyczy to bardziej mżawki, niż mocnego deszczu.

W praktyce – bardzo dobrze układa się na ciele, nie krępuje ruchów, bardzo wygodnie jeździ się w niej, zastrzegając, że nie wystarczy do zapewnienia ciepła przy temperaturach poniżej 5 stopni. Podkreślam to jako osoba nie mająca problemu z przesadną wrażliwością na chłód podczas jazdy – ja używałbym jej w temperaturach oscylujących w granicach dziesięciu – piętnastu stopni.

Shimano Wind Bib Tights

Długie spodnie przeznaczone do jazd w niskich temperaturach. Wyposażone zostały w membranę wiatro i wodoodporną (Windbreak), pozwalającą cieszyć się jazdą w niesprzyjających warunkach pogodowych. Wykonane z dość grubego, ale zarazem bardzo elastycznego i wygodnego materiału, posiadają także wygodną pianową wkładkę (anatomiczną), dobrze pochłaniającą wstrząsy. Sprawdzą się w wietrzne, chłodne i częściowo deszczowe dni.

Wewnętrzna warstwa spodni ocieplona została delikatnym mikropolarem, zapewniającym utrzymanie właściwej temperatury. Materiał, z którego wykonane zostały spodenki (oraz szelki) są oddychające oraz odprowadzające wilgoć na zewnątrz. Wyposażone także zostały w elementy odblaskowe, posiadają rozpinaną dolną część nogawki oraz praktyczny ściągacz. Oczywiście są też szybkoschnące.

W przypadku dłuższych jazd w komforcie użytkowania pomagają płaskie szwy (zmniejszają ryzyko podrażnień) oraz bardzo elastyczny materiał.

Ze strony praktycznej dodać mogę, że elastyczność spodni jest bardzo dobra. Nawet przy dłuższym treningu w terenie (2.5 h) spodnie nie dawały żadnego uczucia dyskomfortu. Odrobinę mniej sprawdzają się w jazdach w chłodzie, poniżej 5 stopni; wówczas momentami czuć chłód. W temperaturach powyżej 5 stopni spodnie sprawdzają się doskonale.

Ochraniacze na buty S3100 R NPU+ Black

Elastyczne, wodoodporne ochraniacze na buty, dedykowane jeździe w warunkach mokrych oraz chłodnych. Przystosowane do butów szosowych, z odpowiednim wycięciem w przedzie oraz w tyle stopy. Producent podaje zakres temperatur od pięciu do minus piętnastu stopni. Krój możliwie anatomiczny, co wraz z nowym rodzajem zastosowanego materiału pozwala na bardzo dobre opięcie buta, bez odczucia żadnego dyskomfortu podczas jazdy. Panele ochraniaczy zszyte zostały wodoodpornymi szwami, nie pozwalającymi na przedostanie się wody lub błota. Zastosowany neopren o grubości 3 mm sprzyja utrzymaniu temperatury, zapewniając dobrą izolację termiczną. Wierzch neoprenu wyposażony w powłokę odporną na wodę PU. W ochraniaczach zastosowane także zostały elementy odblaskowe.

Ze strony praktycznego użytkowania – elastyczność, łatwość nakładania i zapinania oraz odporność na wodę nie budzą najmniejszych wątpliwości. Jednak nie zdecydowałbym się w nich na jazdę przy podawanych minus piętnastu stopniach; są one niewątpliwie odporne, ale nie aż na tak niskie temperatury. Sugerowałbym zakres stosowania do maksymalnie minus pięciu.

Ochraniacze na buty S3100 R NPU+ Shoe Cover

Praktycznie taki sam model ochraniaczy, jak wyżej omawiany, różniący się jaskrawym kolorem. Dostosowany do warunków mokrych oraz zimna, sprawdzający się w zakresie temperatur od minus piętnastu do pięciu stopni. Od wcześniejszego modelu odróżnia się jaskrawą kolorystyką, zapewniającą dobrą widoczność w słabych warunkach oświetlenia.

Więcej > TUTAJ

Dystrybutor: Shimano Polska

 

 

Pinarello Maat – nowa broń Włochów na Igrzyska w Tokio

$
0
0

Z okazji zbliżających się wielkimi krokami Igrzysk Olimpijskich w Tokio jesteśmy świadkami ostrego wyścigu zbrojeń w kolarstwie torowym. Najpierw pod koniec października Brytyjczycy zaprezentowali światu swoją wunderwaffe w postaci ramy HB.T. Kilka dni później australijski związek kolarski pochwalił się drukowanymi w technologii 3D tytanowymi korbami, mostkami i kierownicami do Madisona. Teraz przyszła kolej na Włochów i wygląda na to, że poszło im lepiej niż z Fiatem Multipla.

Pinaralleo od lat jest partnerem włoskiej reprezentacji torowej, a owocem tej współpracy jest między innymi złoty medal zdobyty podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro przez Elię Vivianiego w omnium. Na torze w Tokio włoska reprezentacja ścigać się będzie na najnowszej wersji ramy Maat, która może nie jest tak bardzo rewolucyjna, jak HB.T, ale innowacji jej nie brakuje.

Najnowsza wersja Pinarello Maat to rozwinięcie ramy Bolide HR o doświadczenia z konstrukcji kolejnych wcieleń szosowej Dogmy, oraz o potrzeby kolarzy torowych. Rama Pinarello Bolide HR przystosowana była do obydwu kół pełnych, jednak w przypadku omnium, madisona, czy wyścigów sprinterskich nie stosuje się pełnych kół z przodu. Anulowanie reguły 3:1 stosunku długości do szerokości rurek przez UCI umożliwiło  kompletne przeprojektowanie widelca, główki ramy, oraz tylnego trójkąta w celu maksymalizacji zysków aerodynamicznych.

Jest to jedna z pierwszych rzeczy rzucających się w oczy patrząc na nową ramę Maat, której bliżej do rowerów triathlonowych niż do rowerów torowych, czy czasowych. Asymetryczna konstrukcja, prostokątne profile dolnych rurek tylnego trójkąta, głębokie profile widelca, oraz większy prześwit, to jej cechy charakterystyczne.

Kolejną rzeczą rzucającą się w oczy jest kierownica. Została ona zaprojektowana specjalnie do nowej ramy Maat biorąc pod uwagę nie tylko ergonomię, ale także aerodynamikę i wytrzymałość. Najbardziej rzucają się w oczy „rogi” imitujące górną część klamkomanetek. To właśnie dzięki nim możliwe jest przyjęcie pozycji „czasowej”, która jest bardziej aerodynamiczna, niż ta przyjmowana w niskim chwycie. Sama rama jest stosunkowo długa, więc zintegrowany z kierownicą mostek jest odpowiednio krótszy i dostępny w rozmiarach od 90 do 110 mm.

Jako że rower jest włoski, to producent pozwolił sobie na dość konserwatywne rozwiązanie jakim jest zastosowanie gwintowanego „włoskiego” wkładu suportu. Możliwość założenia tarczy z 66 zębami pozwoli zaspokoić wymagania wszystkich zawodników. Powiewem świeżości dla środowiska torowego jest także kompatybilność z szytkami o szerokości do 23 mm, jednak aby w pełni korzystać z ich aerodynamicznych zalet konieczne jest założenie ich na specjalnie zaprojektowanych ku temu celu obręczach.

Rama dostępna jest w pięciu rozmiarach, a w rozmiarze M wazy 1350 gramów. A cena? Raptem nieco ponad 35 tysięcy złotych za ramę i widelec, oraz dodatkowe 4 tysiące złotych za kokpit.

Trenażer Elite Direto X – test

$
0
0

Nie, nie i jeszcze raz nie. Jak jest tylko taka fizyczna możliwość, unikam trenażera; zdecydowanie woląc jeździć nawet w zimnie, we wszelakich paskudnych opadach, czy też po tym wszystkim, co jesienią i zimą klei się do roweru i nas samych, doprowadzając po krótkiej nawet przejażdżce do tego, że stajemy się mało atrakcyjni wizualnie. Nawet kosztem prania odzieży, zamarzniętej wody w bidonie i zgrabiałych dłoni, jak tylko mogę, wybieram przestrzeń; jest jednak jedna okoliczność, która skutecznie zniechęca mnie od jeżdżenia po ulicach – wcześnie zapadające ciemności. I ten właśnie czas poświęcam na testowanie cierpliwości, kręcąc w miejscu… na trenażerze.

Gdy w moje ręce wpadł nowy trenażer Elite Direto X, odruchowo zafrasowałem się, bo mimowolnie przypomniałem sobie te liczne godziny, przesiedziane na trenażerze w piwnicznym towarzystwie pająków i mrugającym oświetleniu rodem z niskobudżetowych horrorów, co do przyjemnych rzeczy w żadnym wypadku nie należy. Jednak za testy wziąłem się o tyle chętniej, o ile jeszcze dokuczają pozostałości doznanej kontuzji, więc dość dużym jeszcze ryzykiem jest jeżdżenie po bezdrożach. I to uznać można za niezaprzeczalny walor trenażerów; na pewno są ułatwieniem w przypadku wracania do aktywności po poważniejszych kontuzjach.

O trenażerze Elite Dieto X

  • W pełni interaktywny trenażer Direct Drive, dysponujący łącznością ANT+, FC-E Bluetooth, kompatybilny z aplikacjami działającymi na platformach Android, iOS, MAC oraz Windows, co pozwala na zaprogramowanie treningu, wówczas trenażer sam przeprowadzi zadane symulacje oporów,

  • Trenażer z bezpośrednim przeniesieniem napędu wyposażony został w OTS (optyczny czujnik momentu obrotowego), zapewniający dokładność pomiaru,

  • Wyposażony w zintegrowany pomiar mocy, działający z dokładnością do +/-1,5% w oparciu o 12 punktów pomiarowych,

  • Automatyczne dostosowywanie oporu, z możliwością symulowania podjazdów sięgających do 18%,

  • Generuje moc wyjściową na poziomie 2100W (przy prędkości 40 km/h),

  • Direto X generuje bardzo niski poziom hałasu,

  • Praktyczny ze względów logistycznych; bardzo łatwo jest go rozłożyć i złożyć, co ułatwia jego magazynowanie,

  • Kompatybilny z większością rowerów szosowych oraz MTB, także tych z dłuższymi wózkami przerzutek,

  • Dodana bezpłatna 12 miesięczna subskrypcja na program My E-Training, możliwość łączenia z wieloma platformami treningowymi (Zwift, TrainerRoad, The Sufferfest, Bikevo, Kinomap oraz innymi),

  • Wyposażony w koło zamachowe o wadze 4,2 kg,

  • Bezstopniowy system oporu, co znacznie zwiększa jego wydajność,

  • Bardzo dobra stabilizacja dzięki wysuwanym podporom, która pozwala na przeprowadzenie intensywnych nawet przyspieszeń,

  • Wyposażony w wewnętrzne zabezpieczenie przez zsunięciem paska napędowego,

  • W komplecie podstawka pod przednie koło, oraz 24 miesięczna gwarancja.

Trenażer otrzymałem, co dość oczywiste, ale należy zwrócić uwagę, na porządnie wyglądające opakowanie, dobrze zabezpieczające urządzenie przed transportem. Dwa uderzenia w piszczel później rozpakowałem trenażer (w zestawie nie ma kasety, więc założyłem swoją) i rozpocząłem trwającą dłuższy czas przygodę z testowaniem urządzenia. Oczywiście; uprzednio należało zamocować i rozłożyć podpory trenażera, ale czynności te są bardzo proste i intuicyjne. Zawartość opakowania stanowią też śruby, zasilacz, szybkozamykacz, przejściówki pod sztywną oś i nieczytaną przecież przez nikogo instrukcję. Po wpięciu roweru w trenażer i postawieniu wchodzącej w skład zestawu podstawki pod przednie koło, trenażer jest gotowy do użycia.

Wiele litrów potu później…

Powyżej miejsca, gdzie podpinane jest zasilanie trenażera, znajdują się diodowe kontrolki, potwierdzające pracę trenażera. O ile nie ma sensu pisanie o łączeniu z aplikacją – używać można wielu, przy niemal takim samym sposobie łączenia ich z trenażerem – istotna jest niezawodność i prostota podłączenia. Kalibracja jest jasno opisana w instrukcji, zajmuje chwilę, i już „cieszyć” się można zwiększanym oporem, generowanym przez trenażer.

Tu należy zwrócić uwagę (niezależnie od samej aplikacji, którą „sterujemy” trenażerem) na fakt, iż co do zasady mamy dwie możliwe metody sterowania oporem: w trybie ERG opór ustawiony zostaje na jednym, stałym, dowolnie wybranym poziomie, bez względu, na jakim trybie kasety przeprowadzamy trening; trenażer dba wówczas o to, by niezależnie od ustawionego przełożenia utrzymywać wcześniej zadany opór. Drugi tryb to możliwość symulacji podjazdu; wówczas trenażer dostosowuje się do określonego poziomu podjazdu, niezależnie od przełożenia, jakiego używamy, i by odczuć „zmniejszenie” oporu, należy zmienić przełożenie na lżejsze. I w tym wypadku można przypomnieć o możliwym, generowanym przez trenażer oporze – symulacja podjazdu aż 18% – co w zupełności wystarczy, by po chwili takiej jazdy zatęsknić za mazowieckimi równinami.

Dla mających zacięcie sprinterskie na pewno ważnym spostrzeżeniem będzie to, że przy nawet mocnych szarpnięciach trenażer zapewnia dobrą stabilizację; ani razu nie miałem wrażenia utraty równowagi czy wybicia z tego powodu z rytmu. Niejako z przyzwyczajenia, po spędzeniu kilku zim na dwóch innych trenażerach, pierwsze co zrobiłem, to założyłem słuchawki, bo sprzed trzech lat temu dobrze zapamiętałem, że z dźwiękiem startującego odrzutowca poradzić sobie mogła tylko jakaś stara płyta Slayera, później przesiadłem się na cichszy trenażer, z którego hałasem bez problemu radziły sobie nawet mało przesterowane gitary, a z Direto X… nie potrzeba nawet efemerycznej muzyki smyczkowej, by go zagłuszyć, tak jest cicht. Oczywiście nie to, że za smyczkami bym jakoś specjalnie przepadał, bo ich po prostu, zwyczajnie nie rozumiem, ale potrzebowałem jakieś plastycznej paraleli do porównania. Zważcie też jedną – ważną w przypadku trenażerów – kwestię; jego głośność jest sprawą całkowicie subiektywną oraz uzależnioną od tego, w jakim miejscu, na czym, w jakim pomieszczeniu dany trenażer jest używany. Tu jednak podkreślam – używając go blisko sąsiadów, którzy przed laty przestali mówić mi „dzień dobry” i zgłosili na mnie donos do skarbówki, że używam w piwnicy jakiejś maszyny produkcyjnej – nagle zaczęli się do mnie uśmiechać. Ergo – Direto X jest urządzeniem niesłyszalnym za ścianą. Ciekawe, co powiedzą, gdy po testach wrócę do poprzedniego trenażera…

Zwrócę też uwagę na podawane przez producenta dane oporu maksymalnego. Dobrze prezentują się one w tabelkach, wskaźnikach czy porównaniach trenażerów. Super, mogę mieć opór aż 2100 W… i tak naprawdę, co z tego? Oczywiście, w zależności od Waszego wytrenowania możliwe jest osiągnięcie wysokich cyferek w tym zakresie, ale to 2100 traktować należy jako pewną techniczną granicę, niż pułap, na jakim będziemy trenować.

Nie będę przedstawiał żadnych wykresów, związanych z mocą, generowaną podczas treningów bynajmniej nie z powodu chęci krycia się przed kolegami z szosy, a z prozaicznego powodu powolnego powracania po czteromiesięcznej przerwie, więc siłą rzeczy moje waty przypominają spłaszczony wykres EKG. Na co innego zwróciłem uwagę; na dane, podawane przez sam trenażer oraz przez pomiar, który posiadam w rowerze (w tym wypadu PowerTap). Interesowały mnie ewentualne rozbieżności między wykresami; jednak w tym wypadku wykresy niemalże się pokrywają. Dane z trenażera działają może z minimalnym opóźnieniem – wynikającym pewnie z rezystencji – ale odzwierciedlają praktycznie taki sam wykres, jak dane z pomiaru mocy z pedałów. Zwraca uwagę to, że trenażer minimalnie wolniej reaguje na częste zmiany (jak na przykład przy ćwiczeniu krótkich interwałów) ale opóźnienie w żadnym wypadku nie jest znaczące, a trenażer wyłapuje je wszystkie, nawet te bardzo krótkie. Łączność, zapewniana przez protokoły ANT+ oraz Bluetooth smart jest bezproblemowa, i w przypadku wyznaczenia w aplikacji narzuconego treningu (czy konkretnego oporu) natychmiastowo przenoszone jest z telefonu / komputera na trenażer. I bez większego znaczenia jest, co chcemy sparować z trenażerem – czy zegarek, czy pasek tętna, czy dowolny licznik rowerowy.

Dokładność pomiaru mocy w trenażerze. To podobny przykład, jak z wcześniej wspomnianym maksymalnym oporem. Błąd w pomiarze rzędu 1,5% jest praktycznie nie do odczucia w żadnej z sytuacji treningowych. Tym bardziej, że posiadając różne pomiary mocy oczywiste jest, że między różnymi producentami mogą występować rozbieżności. Ergo – błąd rzędu 1,5% nie jest w zasadzie żadnym błędem, a i sądzę, że możliwy jest do zweryfikowania tylko w warunkach laboratoryjnych. Miernik kadencji wyświetla dane równie dokładnie, jak pomiar mocy, i co do tego nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń.

Podsumowanie

W mojej ocenie trenażer spełnia oczekiwania i to ze znacznym naddatkiem. Wynika to głównie z mojego podejścia do trenażerów; mniej interesują mnie wszelkie możliwe wodotryski, nowinki, usprawnienia, protokoły łączenia, wszystkie możliwe przekazywane przez niego cyferki, niż sama możliwość mocnego upodlenia się na nim. A jako tak postrzegane narzędzie; do ugotowania mięśni i zaplucia kierownicy z wysiłku – Direto X jest narzędziem rozbudowanym aż nadto. Sama praktyczna strona używania; jak zwróciłem uwagę na początku, odczuwam jeszcze skutki kontuzji, więc istotna dla mnie też była łatwość wpinania roweru. Z tym też nie miałem najmniejszego problemu, mając nie do końca sprawny bark; a co za tym idzie – nawet dla osób niespecjalnie silnych, ale sprawnych, wpięcie roweru nie będzie stanowiło najmniejszego problemu (przypomnę w sumie rzecz oczywistą, ale niezbędną – pamiętajmy o założeniu odpowiednich dystansów przed wpięciem samego roweru). Dla mnie, czyli osoby o posturze zdecydowanie nieprzypominającej górala znaczenie ma też stabilizacja trenażera. I jeśli ktoś świadomie nie będzie chciał się na nim przewrócić na bok; to podczas zwykłych, nawet bardzo intensywnych treningów i interwałów żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi.

Więcej na: www.elite-trenazery.pl

Tak lśni, że aż chce się go ubrudzić – Cannondale Topstone Carbon [test]

$
0
0

Truizmem jest stwierdzenie, że popularność rowerów gravelowych nie tyle wzrosła, ile zwyczajnie eksplodowała, i obecnie każdy z producentów wprowadza na ten segment rynku kolejne rowery, charakteryzujące się wszechstronnością, uniwersalnością a zarazem wygodą użytkowania. Tym swoją „żwirowo-szutrową” maszynę zaprezentował Cannondale, a my postanowiliśmy nieco ją pobrudzić.

Czasami odnieść można wrażenie, że główną ideą powstania rowerów gravelowych jest zaprzeczenie tezie, iż coś, co jest do wszystkiego, jest do niczego. Jednocześnie szosa, przełaj, rower do treningów i do jazdy miejskiej? Jak pokazują wszystkie wykresy sprzedażowe „szutrówek”- a dlaczego nie?

Cannondale Topstone Carbon. Rower, wyposażony w system amortyzacji KingPin, wykonany z karbonu BallisTec (włącznie z widelcem), o zmienionej konstrukcji względem wcześniejszej wersji (aluminiowej). Co oznacza zmieniona konstrukcja?

Otóż na pierwszy rzut oka widać zmieniony tylny trójkąt ramy. W nim właśnie zastosowany został system KingPin (jak widać, znacznie obniżone w tym celu zostało łączenie rur ramy siodłowej z tylnym trójkątem), który porusza się na specjalnie skonstruowanym „zawiasie”. Pozwala on na uginanie się ramy podczas pokonywania nierówności terenu, co jest oczywiście tylko częścią pełnej amortyzacji (reszta wynika z charakterystyki zastosowanego włókna węglowego i dedykowanego przekroju rur, z których składa się cała rama). Całości amortyzacji dopełniają opony – widelec pozwoli na zamocowanie opon do 40 mm (w standardzie – 37 mm).

Amortyzacja, nazwijmy ją „kilkustopniową” powoduje, że Topstone ma maksymalnie wygłuszać wszelkie pokonywane nierówności, czyniąc jazdę możliwie płynną i wygodną, niezależnie od podłoża, a jej wieńczącym elementem jest sztyca, wykonana z konstrukcją SAVE, która pozwala na znaczne uginanie jej. Jak reklamuje sam producent – system KingPin pozwala na uginanie się ramy do 30 mm.

Jednak amortyzacja roweru nie stoi w sprzeczności z jego sztywnością boczną oraz przenoszeniem napędu; i na przyspieszenie i na gwałtowne zakręty reaguje bardzo dobrze, nie pozostawiając niepewności co do zachowania w nagłych sytuacjach. Kolejną kwestią jest to, że ów system nie podnosi specjalnie wagi roweru (rama z KingPin w rozmiarze M waży 1305 gram, a widelca – 480 gram).

Widelec – ciekawym rozwiązaniem jest możliwość wpięcia dwóch rodzajów kół – w przypadki 28” istnieje możliwość zmieszczenia opon do 40 mm a w przypadku kół 27,5” opon aż 48 mm. Model testowy wyposażony został w opony 37 mm.

Znana z innych rowerów Cannondale technologia Proporional Response także została przeniesiona na model Topstone; czyli też i w tym rowerze każdy przekrój rur (jak i kąty ramy) są odpowiednio dobrane do każdego rozmiaru, by każdemu z nich zapewnić identyczne właściwości jezdne. W tym modelu jednak Cannondale poszedł o krok dalej; tylny trójkąt ramy jest asymetryczny, a dzięki zastosowaniu w nim nowego rodzaju wciskanego supportu (BB30a-83), nie dość, że zwiększona została sztywność boczna, to jeszcze przez poszerzenie o 5 mm przestrzeni po przeciwnej stronie od napędu pozwoliło na zastosowanie nieco szerszej opony w widelcu, wraz z jednoczesnym jego skróceniem. Hamulce tarczowe, zastosowane w ramie (system Flat Mount) dopasowane są do sztywnych osi 12 mm wraz z systemem wypinania Speed Relase. Wieńcząc temat sztywności bocznej – dodać jeszcze można, że dzięki zastosowanemu skróconemu tylnemu trójkątowi ramy staje się on bardziej agresywny, niemalże o charakterystyce szosowej, pozwalającym na zdecydowaną jazdę, ale zarazem jest bardzo dobrze reagujący i stabilny w przypadku zmiany kierunku jazdy.

Rama roweru wyposażona została, jak przystało na rowery gravelowe, w kilka dodatkowych otworów, pozwalających na zamontowanie aż trzech koszyków na bidony (jeden zlokalizowany został pod przednim fragmentem ramy), dwóch błotników oraz jednego bagażnika (tylko przedniego). Oczywiście można też podczepić sakwę podsiodłową.

Co zwraca uwagę, to że w tym modelu nie zastosowano charakterystycznego poszerzenia kierownicy w jej dolnej części. Przód kierownicy to oczywiście masywne klamkomanetki SRAM AXS, stanowiące całość z bezprzewodowym oraz hydraulicznym osprzętem w konfiguracji 2×12. Jako że konfiguracja napędu to 46/33 wraz z kasetą 10-33, stanowi to aż nadto wystarczającą rozpiętość tak i w jeździe szybszej, po płaskim terenie, jak i na wymagających podjazdach.

KingPin. Amortyzacja, która od pierwszego rzutu oka wzbudza zainteresowanie. Jeszcze w warunkach „laboratoryjnych”, zanim rower w ogóle wyjechał w teren, przeprowadziłem z czystej ciekawości test, polegający na nacisku ciężarem ciała na siodełko – i oczywiście rower zareagował na ów nacisk znacznym ugięciem. Dokładnie tak samo reagował też i później, w warunkach mniej laboratoryjnych, czyli podczas treningów, realizowanych na różnym podłożu. I, choć to określenie jest dość oklepane, to rzeczywiście – można powiedzieć, że rower „płynie” po nierównościach. Niezależnie; czy jeździłem na drodze szutrowej, piaszczystej, czy poszyciu leśnym z wystającymi korzeniami – amortyzacja ogólna roweru „robi robotę”. Ogólna, bo amortyzacja tego modelu nie składa się tylko z systemu KingPin.

Mając wcześniej do czynienia z klasycznym przełajem, z marszu dostrzega się olbrzymią różnicę. Topstone jest równocześnie agresywny (dobrze reaguje na przyspieszenia), sztywny jeśli chodzi o ramę, a zarazem wygodny w przypadku dłuższych przejażdżek. Na co zwróciłem szczególną uwagę (podkreślam – w odniesieniu do roweru przełajowego) – to fakt, iż Topstone bez porównania lepiej zachowuje się w ostrych zakrętach, wirażach, czy manewrach, wymagających szybkich zmian kierunku.

Różnicę w prowadzeniu roweru najlepiej widać w momencie zjechania z utwardzonej nawierzchni na dowolną, nieutwardzoną. Rower natychmiast zaczyna „wyłapywać” nierówności, neutralizując je pracą karbonu, opon oraz oczywiście – systemu KingPin. Wrażenia, płynące z takiej jazdy – niezmiernie odmienne, porównując to ze sztywnym rowerem, którym wcześniej jeździłem. Po przejażdżkach, treningach, pokonanych kilometrach po bezdrożach stwierdzić mogę jedno. Topstone cechuje się niezwykłą wszechstronnością.

Dystrybutor: Cannondale Polska

Romet Aspre 2 – sprawdzony w boju gravel w przystępnej cenie

$
0
0

Z pewnego rodzaju sentymentem podchodziłem do testu tego gravela od naszego krajowego producenta. Otóż dlatego, że pierwszy rower, jaki pamiętam miałem właśnie tej marki. Jak to się mawiało miał 18 przerzutek – ten ma ich 20, więc można by powiedzieć, że niewiele się zmieniło… Jak się jednak okazuje Romet idzie z duchem czasu i oferuje nam na najbliższy sezon gravela na grupie GRX za 4 499 zł. Czy to rower godny uwagi ? Według mnie tak. Zapraszam do lektury.

Wydawać się może, że w tym budżecie nie powinno się zbyt wiele od takiego roweru wymagać. Aspre oferuje nam aluminiową ramę, pełną grupę Shimano GRX z hydraulicznymi hamulcami włącznie, karbonowy widelec z aluminiową rurą sterową. Wszystko to złączone w zgrabną całość jest dosyć ciężkie, bo waży 11 kilogramów. Przy pierwszym spotkaniu nieco szokuje wagą, jednak w terenie zupełnie tego nie czuć. Do wyboru są dwa rodzaje kolorystyki: czarno-czerwony i czarno-złoty. Jak widać na załączonym obrazku dostałem do testów ten wolniejszy – złoty. Nie od dzisiaj wiadomo, że czerwone samochody i rowery są najszybsze

Rama

Jak już wspomniałem rama roweru jest wykonana ze stopu aluminium 6061. Widelec jest karbonowy, a rura sterowa aluminiowa, co z resztą doskonale widać przy mostku. Główka ramy taperowana, ale to raczej standard w nowoczesnych konstrukcjach rowerów. Geometria tego roweru jest niesamowicie wygodna. Nie spodziewałem się aż takiego komfortu jaki dostałem od Aspre. Patrząc na niego z boku można się domyślać, bo od razu rzuca się w oczy, że rower jest długi. Jak na rozmiar 54 cm dosyć długa jest też górna rura, ale w niczym to nie przeszkadza. Duży plus dzięki tej geometrii to fakt, że nie zaczepiam butem o przednie koło przy mocniejszych skrętach, więc mogłem się mocniej pobawić w terenie. Kolejnym plusem jest bardzo duża stabilność roweru na piaszczystym podłożu lub błocie. Ten gravel przejedzie przez wszystko. Testowałem go w dosyć wymagających warunkach i byłem pełen podziwu dla możliwości tego sprzętu. Zatem jeśli nie jesteś mistrzem przełajowego skilla – ten gravel jest dla Ciebie. Nie będzie on za to tak zwrotny jak przełajówka i nie zawiniesz się nim wokół drzewka, ale na dłuższe wycieczki będzie w sam raz.

Napęd

To na co większość kupujących od razu zwróci uwagę, czyli pełna grupa GRX. Co prawda jest to jej najtańsza odmiana z napędem 2×10. Jednak jej kultura pracy niczym nie odbiega od droższego brata w wariancie 2×11. Różnica w stopniowaniu nie jest bardzo odczuwalna. Mamy tu korbę z dwoma blatami. Mała tarcza ma 30 a duża 46 zębów. Kaseta występuje w stopniowaniu 11-34. Całość daje nam bardzo lekkie przełożenia w terenie. Na najlżejszym przełożeniu do podjechania jest praktycznie wszystko, co tylko się da. Na najcięższym bez problemu rozbujasz go do 50 km/h. Mi się udało osiągnąć 47-48 km/h i nie użyłem jeszcze najmniejszej koronki, więc zapas był. Tylna przerzutka posiada sprzęgło Shadow RD+, które świetnie się sprawdziło podczas moich wycieczek. Ani razu nie słyszałem dziwnych dźwięków, czy obijania się łańcucha o ramę roweru.

Zmiana biegów również przebiega bez zarzutów, bardzo szybko, płynnie wręcz idealnie. Klamkomanetki jak to w GRX’ie są dosyć duże, ale dłonie leżą na nich wygodnie i pewnie. W porównaniu do droższej odmiany tej grupy w wariancie 2×11, trochę brakuje ciaśniejszego zestopniowania kasety, ale przy tym budżecie można na to przymknąć oko. Dwa słowa jeszcze o korbie. Romet w tym rowerze oferuje ją w dwóch wariantach długości ramion – 170 lub 175 mm. Brakuje mi tego chyba najczęściej używanego pośród amatorów 172,5 mm. Przez co lekko ubolewam, bo nie mogłem przełożyć swojego pomiaru mocy, żeby wykonywać na nim jesienne jednostki treningowe.

Komponenty

Koła złożone są na dosyć pancernych piastach, które katalogowo są z grupy Tourney. W czasie jazdy czuć, że są to ciężkie koła, niestety nie grzeszą też sztywnością. Myślę, że to pierwsza rzecz do uprgade’u przy tym rowerze. Bardzo dobrze za to spisują się założone na nie opony Michelin Power Gravel o szerokości 40 mm. Nadspodziewanie dobrze radzą sobie w kopnym piachu, lekkim błocie, śliskim i mokrym podłożu. Było to naprawdę miłe zaskoczenie – opony strzał w 10. Rama niestety nie posiada dużo więcej wolnego miejsca na szersze opony. Moim zdaniem maksimum, co tam można zamontować to 42 mm.

Hamulce – jak to w GRX’ie… Bez zarzutu. Skok manetki dosyć duży, przez co łatwo je wyczuć. Modulacja bardzo dobra, bez problemu wyczujesz moment, kiedy można przesadzić i zablokować koło. W czasie testów nie dochodziły z nich żadne dziwne niepożądane dźwięki. Generalnie duży plus.

Kierownica żywcem wzięta z szosy. Brakuje tutaj gravel’owego baranka z tzw. flarą. Większość graveli ją ma, szkoda, że Aspre jej nie dostał. W testowanym egzemplarzu ma ona szerokość 42 cm. Może się czepiam, ale w terenie na odrobinę szerszej kierownicy byłoby mi wygodniej.

Siodło sygnowane jest logiem Selle Italia. Na pierwszy rzut oka wydaje się strasznie długie. Nawet z ciekawości podszedłem do niego z miarką – ma 31 cm długości. Jak dla mnie to dużo. Przyzwyczaiłem się do jazdy na krótszych siodłach. Jednak jak się okazało mój bardzo wybredny tyłek szybko się do niego przyzwyczaił i mogę powiedzieć, że nawet je polubił.

Podsumowanie

Pierwsze skojarzenie z Aspre ? Wygoda. To bardzo dzielny w terenie i niesamowicie wygodny kompan dłuższych wycieczek. Może nie jest najlżejszy, może i nie jest najładniejszy i na pewno nie najszybszy… Ale da Ci dużo wolności, pojedzie po wszystkim i pod każdą górkę. Chociaż jest to jeden z tańszych tego typu rowerów, to oferuje grupę Shimano GRX na hydraulicznych hamulcach. W tym przedziale cenowym, ciężko będzie znaleźć godnego przeciwnika. Tak jak wspominałem minusów jest kilka, ale wrażenia z jazdy zacierają te braki. Nadrabia je geometrią, kulturą pracy napędu i hamulców. Po małych ulepszeniach da się zrzucić z niego trochę nadwagi, jednak nie oczekiwałbym, że będzie to sprzęt wyścigów. Bardziej do spokojnej eksploracji nowych terenów. Jako plus można też ocenić możliwość montażu bagażnika jak i błotników. Na moim podwórku się sprawdził i tego też życzę przyszłym właścicielom Aspre.

Mocne strony :

  • Wygodna geometria ramy – dobra na długie trasy i niezbyt wymagająca w terenie

  • Świetna grupa osprzętu Shimano GRX

  • Bardzo dobre opony Michelin

  • 2 rodzaje kolorystyki , 4 rozmiary ram

  • Niska cena

Słabe strony :

  • Miękkie i ciężkie koła, brak sztywnych osi

  • Brak kierownicy z flarą

  • Wysoka waga – 11 kg

 

 

 

 

 


CeramicSpeed Driven – czy rewolucyjny napęd bez łańcucha jest w stanie się przyjąć?

$
0
0

Najpopularniejszym sposobem przeniesienia napędu w rowerach jest łańcuch. Nie to jest jednak jedyny sposób napędzania bicykli. Miejsce łańcucha z powodzeniem może zastąpić pas, stalowe linki, czy w końcu wał napędowy. Nie zapominajmy także o pierwotnym sposobie na wprawianie w ruch roweru, a więc o napędzie bezpośrednim.

O ile żaden z nich nie jest idealny, to rachunek zysków i strat wynikających z zastosowania poszczególnych rodzajów napędu wypada najkorzystniej dla łańcucha. Nie oznacza to jednak, że łańcuch jest idealny. W poszukiwaniu kolejnych marginalnych zysków duńska firma CeramicSpeed latem 2018 roku zaprezentowała kolarskiemu światu swoją wizję najefektywniejszego rodzaju napędu, jakim jest Driven. Pierwsza wersja nie umożliwiała zmiany przełożeń, oraz przede wszystkim nie nadała się do jazdy, jednak okazała się być pierwszym krokiem w kierunku potencjalnej rewolucji.

Zacznijmy jednak od teorii. Driven to nic innego, jak rozwinięcie napędu wałowego stosowanego w rowerach już od końca XIX wieku. Do tej pory jednak napęd wałowy charakteryzował się niższą sprawnością niż poprawnie wyregulowany, oraz nasmarowany napęd łańcuchowy. Co więcej, ewentualna zmiana przełożeń musiała odbywać się w piaście. Firma CeramicSpeed twierdzi, że udało jej poprawić sprawność napędu wałowego do 99% dzięki wykorzystaniu łożysk ceramicznych. Dla porównania najlepiej wyregulowany napęd łańcuchowy dodatkowo wykorzystujący najwydajniejszy smar na bazie parafiny jest w stanie uzyskać sprawność na poziomie od 98 do 98,5% w zależności od zastosowanych przełożeń i linii łańcucha.

W teorii za zmianę przełożeń w napędzie Driven ma być odpowiedzialny mechanizm umieszczony na wale, jednak dopiero jego trzecia wersja w warunkach laboratoryjnych umożliwia zmianę przełożeń w dowolną stronę bez wyraźnych opóźnień. Ale jak to działa?

W napędzie łańcuchowym to wieńce mechanizmu korbowego, czyli potocznie nazywana tarcza przenosi moment obrotowy z korby za pomocą łańcucha na kasetę, a następnie koło.

fot. CeramicSpeed

W napędzie Driven z zewnątrz tacza przypomina bardziej talerz. „Zęby” schowane są od jej wewnętrznej strony. Obrót korby powoduje wprawienie w ruch obrotowy wału napędowego. Z kolei wał ten przenosi moment obrotowy na specjalny „zestaw zębatek” będący odpowiednikiem kasety. Im mniej zębów, tym twardsze przełożenie, a więc mniej obrotów korby wywoła jeden obrót koła. Aby zmienić przełożenie element przenoszący moment z wału na zestaw zębatek musi przesunąć się bliżej, lub dalej od korby. Niestety tylko w trzech pozycjach możliwe jest swobodne poruszanie się mechanizmu po zestawie, więc w pierwszej wersji zmiana przełożenia wiązała się z opóźnieniem odpowiadającym czasowi potrzebnemu na ustawienie się zestawu zębatek w odpowiedniej pozycji.

W drugiej wersji mechanizm zmiany przełożeń został rozdzielony na dwie części, dzięki czemu podczas gdy jedna część napędzała zastaw zębatek, to druga ustawiała się w pozycji umożliwiającej zmianę przełożenia. Działa to na zasadzie bardzo zbliżonej do dwusprzęgłowej skrzyni biegów, jednak w tym przypadku nadal występowało niepożądane opóźnienie. Dopiero w trzeciej wersji udało się pozbyć tego opóźnienia dzięki zastosowaniu mechanizmu sprężynowego. Z czasem wyposażono go także w bezprzewodowy moduł sterowania, więc mamy świetny potencjał do rozwoju. Niestety na chwilę obecną możemy mówić jedynie o działaniu w warunkach „laboratoryjnych”. Co prawda firma chwali się filmami wykonanymi w terenie, jednak największym ograniczeniem systemu na chwilę obecną jest maksymalne dopuszczalne obciążenie wynoszące raptem 200 W.

fot. CeramicSpeed

Oprócz większej sprawności układu napędowego, CeramicSpeed reklamuje swój produkt jako bardziej aerodynamiczny od jego łańcuchowego odpowiednika. Testy wykonane wspólnie z firmą Specialized pokazały, że pozbycie się obydwu przerzutek, oraz kasety w połączeniu z odpowiednimi nakładkami na mechanizm zmiany przełożeń pozwolił na zaoszczędzenie 8 sekund w przypadku roweru S-Works Venge poruszającego się z prędkością „wyścigową” na dystansie 40 km.

Na papierze mamy więc kolejną rewolucję, co najmniej na miarę hamulców tarczowych. Jednak gdyby się nad tym lepiej zastanowić, to mam coraz więcej wątpliwości związanych z tym napędem. Pierwsza sprawa to przepisy. Międzynarodowa Unia Kolarska znana jest ze swojej konserwatywności. Podobnie zresztą jest z zawodowym peletonem. Pamiętacie te pierwsze przepychanki o hamulce tarczowe? Trwało to dobrych kilka lat, zanim zagościły one w zawodowym peletonie. Ich pojawienie się spowodowało niemały problem dla obsługi serwisowej podczas wyścigów. Do czasu hamulców tarczowych serwis neutralny posiadał koła przednie i dwa „typy” kół tylnych, tj. z kasetami Sram/Shimano, oraz Campagnolo. Teraz na dobrą sprawę tych typów kół, aby zaspokoić potrzeby wszystkich musi być kilkanaście. Jeśli dojdą do tego jeszcze koła z „zestawami zębatymi” Driven, to chyba zaczną jeździć z przyczepami.

Zanim jednak do tego dojdzie, to trzeba mieć gotowy produkt. Owszem, to co widzimy wygląda bardzo obiecująco, a postęp prac jest ogromny, jednak trzeba mieć na uwadze, że od działającego prototypu (a cały czas jesteśmy na tym etapie), do produktu w wersji finalnej jest bardzo daleka droga. Na pewno po stronie CeramicSpeed stoi brak ograniczeń finansowych, oraz determinacja, ale czy jest to wystarczający zestaw do zagwarantowania sukcesu?

Po rozwiązaniu problemu z brakiem możliwości zmiany przełożeń największym wyzwaniem wydaje się być na chwilę obecną obciążenie pod jakim może pracować napęd, a w szczególności podczas zmiany przełożeń. Jeśli sprzęt ten ma być wykorzystywany przez profesjonalistów, to musi bez problemu wytrzymywać skoki mocy do dwóch tysięcy watów. Nawet jeśli CeramicSpeed będzie mogło pochwalić się gotowym napędem, to konieczne będzie przekonanie producentów rowerów i kół do stworzenia ram dedykowanych do tego typu napędu. Na koniec trzeba będzie przekonać rzesze amatorów do zainwestowania naprawdę grubych pieniędzy w ten napęd. W końcu to z myślą o sprzedaży napęd ten jest rozwijany. Jedno jest pewne. Będzie on piekielnie drogi. Mówimy o co najmniej kilkunastu tysiącach złotych. Do tego dojdzie zakup dedykowanej ramy oraz kół.

Wszystko to powoduje, że podchodzę do niego raczej sceptycznie. Owszem, obserwuję jego rozwój z ciekawością, ale nie spodziewam się wielkiego sukcesu wśród konsumentów. Być może będę musiał odszczekać te słowa, ale dla mnie Driven jest niczym jeden z wielu pięknych samochodów koncepcyjnych prezentowanych na kolejnych targach samochodowych.

Nowa linia odzieży Shimano łączy wysoką jakość i styl

$
0
0

Linie S-Phyre, Evolve i Sumire odzieży wiosna – lato marki Shimano, która miała swój debiut na targach Eurobike 2019, właśnie trafia do sklepów w całej Europie.

Zaprojektowane specjalnie dla rowerzystów, poszukujących sportowego kroju, połączonego z nowoczesnymi wzorami, nowe serie Shimano oferują trzy różne style: wydajną linię wyścigową S-PHYRE, uniwersalną oraz całodniową EVOLVE Road i Gravel oraz dedykowaną kobietom linię SUMIRE.

S-PHYRE: Pasja i technologia

Najnowsza generacja odzieży i akcesoriów S-PHYRE łączy włoską pasję z japońską wiedzą rowerową. Dzięki zastosowaniu nowego materiału koszulek oraz spodenek osiągnięty został możliwie niski opór tarcia, co przekłada się na powstanie najbardziej aerodynamicznego stroju Shimano.

Materiał, wybrany na koszulki, to TAIANA DRAG-ZERO z rękawkami, ramionami i powierzchnią przednią pokrytą wgłębieniami, mający zminimalizować opory powietrza. W przypadku szelek, stosowanych w spodenkach, wykonane zostały z materiału KINETECH, który jest lżejszy od standardowych materiałów, ma także doskonałe właściwości hydrofobowe. Ponadto, w ubraniach zastosowano szereg nowoczesnych rozwiązań: dopasowujące się, silikonowe wstawki, specjalną linię przy szyi, nieco wydłużone rękawy, elastyczne kieszenie oraz szybkoschnąca, czterowarstwowa wkładka, podkreślające ekskluzywny charakter odzieży.

EVOLVE i SUMIRE: wysoka wydajność połączona z komfortem

Shimano EVOLVE została zaprojektowana jako linia odzieży wyczynowej, zapewniającej wysokie osiągi przy zachowaniu wysokiego komfortu, szczególnie podczas długiej jazdy po szosie jak i po szutrze. Ciuchy, dostępne w czterech wersjach kolorystycznych, oferują doskonałą oddychalność, wygodne i łatwo dostępne kieszenie wraz z elementami odblaskowymi, idealne dla osób szukających najlepszej jakości, eleganckiego wyglądu i komfortowego stylu dopasowania.

Linia Shimano’s SUMIRE wprowadza także cztery nowe wzory kolorystyczne na rok 2020, o kroju przeznaczonym specjalnie dla kobiet. Co oczywiste, główna uwaga zwrócona została na panelach klatki piersiowej, panelach bocznych oraz ramion; są one znacznie bardziej dopasowane, niż koszulki “unisex”. Zastosowane materiały charakteryzują się lekkością oraz miękkością, wyposażone są też w silikonowe opaski, utrzymujące materiał we właściwym miejscu. W koszulkach zastosowane zostały także całkowicie zakryte zamki błyskawiczne, element odblaskowe oraz łatwo dostępne, trzy tylne kieszenie.

Kolorystyka odzieży została zaprojektowana w ten sposób, aby doskonale “zgrywała” się z pozostałymi akcesoriami w ofercie Shimano.

Nowe linie odzieży Shimano są dostępne u wszystkich dealerów w Europie.

Dystrybutor: Shimano Polska

Test pomiaru mocy Giant Power Pro

$
0
0

Kolarskich mierników mocy na rynku jest dosyć sporo. O słuszności używania tego typu urządzeń wśród amatorów chyba nie muszę wspominać… Moc jest najbardziej obiektywnym wyznacznikiem intensywności jazdy na rowerze. Z resztą wiele już zostało napisane i można o tym poczytać w poprzednich artykułach. Nowym produktem jest firmowy pomiar od Giant’a. Reklamowany hasłem Power For The People. To obustronny pomiar mocy zainstalowany na korbie Shimano Ultegra. Można go kupić w cenie 3 499 zł.

Otrzymujemy w tej cenie korbę wraz z lewym ramieniem i zainstalowanymi czujnikami. Na korbie mamy blaty 52×36, innego wyboru nie ma. Dla nieco bardziej zaawansowanych amatorów taki zestaw na korbie jest według mnie najbardziej odpowiedni. Jest natomiast możliwość wyboru długości ramion korby. Dostępne są w ofercie : 170mm, 172,5mm i 175mm. Czujnik w lewym ramieniu jest dobrze widoczny i łatwo dostępny, natomiast w prawym jest sprytnie ukryty w pająku. Gdyby nie naklejka, ciężko byłoby domyśleć się, że tam jest zamontowany pomiar mocy.

Komunikacja miernika odbywa się za pomocą protokołów ANT+ lub Bluetooth. Udało mi się sparować go z czterema różnymi komputerkami rowerowymi, jak również z laptopem. Wszystko obyło się bardzo szybko i bez żadnych przeszkód. Zdarzyło mi się zrobić kilka treningów z dwoma licznikami na raz, również bez problemów.

Sam pomiar uruchamia się bardzo szybko. Wbudowany akcelerometr błyskawicznie reaguje na ruszenie roweru z miejsca. Nie trzeba nawet zakręcić korbą, żeby dioda sygnalizująca działanie zaczęła świecić. Zintegrowana bateria pozwala na 100 godzin jazdy. Tak twierdzi specyfikacja i jestem w stanie w to uwierzyć, bo po około 10 godzin jazdy w niskich temperaturach spadło 12 % ze stanu baterii. Ciekawą funkcją jest sygnalizacja gdy poziom baterii spanie poniżej 20%. Podczas uruchomienia urządzenia dioda umieszczona na lewym ramieniu będzie migać, co da nam do zrozumienia, że po treningu należy pomiar naładować. Podobny komunikat wyświetli się na komputerze rowerowym, jeżeli ma on taką funkcję. Do zestawu dołączona jest ładowarka z dwoma przewodami. Przewody zakończone są magnetycznymi końcówkami, przez co podłączenie jest banalnie proste a czujniki wodoszczelne.

Wskazania w czasie jazdy są dokładne. Ja w czasie testów specjalnie ustawiłem kilka okienek „na liczniku”. Mianowicie aktualną moc, średnią moc z 3 sekund i balans lewa/prawa. Pomiar reaguje na każde nawet najmniejsze depnięcie na pedały. Jego dokładność waha się w przedziale +- 2 %. Czyli nie odbiega on od innych produktów na rynku. Nie miałem niestety możliwości konfrontacji jego wskazań z innymi pomiarami. Na co dzień jeżdżę na pomiarze jednostronnym i przyznam szczerze, pomiar na dwie nogi to kolejny level wyżej… To po prostu jeszcze większa czułość urządzenia i jeszcze większa dokładność.

Podczas testowych jazd ani razu nie zdarzyło się żeby mój licznik zgubił sygnał z pomiaru. Kalibracja obywa się szybko i bez problemów. Nie zauważyłem również, żeby dane „się rozjeżdżały”, albo pomiar wskazywał dziwne wartości. Zarówno wyświetlana kadencja, jak i balans lewa-prawa noga przekazywane są w sposób szybki i dokładny.

Konkurencja w tego typu produktach robi się coraz większa, co oczywiście wpływa pozytywnie dla nas na cenę. Czy 3 500 zł to dużo ? Uważam, że nie. Choć nie będzie to tak łatwe w przełożeniu do innego roweru jak pedały, ale za to korba jest mniej narażona na ewentualne uszkodzenia. Cieszy za to łatwa komunikacja ze wszystkimi licznikami, szybka, bezproblemowa kalibracja i wysoka precyzja. Warto również zwrócić uwagę na szczelność całości konstrukcji i zintegrowane baterie. Nawet jeśli robisz 500 godzin na rowerze w ciągu roku naładujesz go 5-6 razy… Czyli mniej więcej tyle samo co Di2. Kupując Giant’a TCR, Propel lub Trinity „na Ultegrze” dostaniesz go w standardzie, a to chyba jeszcze ciekawsza oferta.

Dystrybutor: Giant Polska

Buty grawelowe? Tak, to Shimano RX8

$
0
0

W zeszłym roku japoński producent zaprezentował buty dedykowane do graweli. Ten segment rowerów bardzo mocno rośnie w siłę z racji ich wszechstronności. Podobnie powinno być butami do tego typu roweru. To taki mariaż typowych butów mtb z szosowymi. Nie jest to łatwe zadanie jednak specjaliści z Shimano pochylili się nad tematem i ich dziełem jest właśnie model RX8. Obuwie stworzone do długodystansowych wyścigów na grawelach.


1 marca ruszyła promocja “Shimano SPD. Takie buty!”, w której wygrać można voucher na rower Kross o wartości 5000 zł. Szczegóły na stronie www.shimano-buty.pl.


Podstawą do wyprodukowania tego buta jest model XC9. Czyli najwyższy model do ostrego ścigania w terenie. Pozbawiony jest jednak kołków w podeszwie, a zamiast dwóch pokręteł BOA mamy jedno pokrętło plus niewielki rzep. Główne zalety jednak zostały – duża sztywność podeszwy karbonowej, ciekawa i bardzo wygodna konstrukcja wierzchnia. Efektem zastosowanych zmian jest niska waga takiego buta. To tylko 265 gramów w rozmiarze 42.

RX8 zakłada i zdejmuje się bardzo łatwo. Stopa niemalże sama wpada w wyprofilowaną podeszwę. Od razu czuć, że jest dosyć ciasno, ale bez zbędnego uciskania. Ciekawie rozwiązany język na zakładkę również dobrze dopasowuje się do stopy. Ja mam dosyć szeroką stopę, ale nie czułem dyskomfortu. Łatwo również obsługuje się pokrętło BOA dzięki któremu w dowolnym momencie można poluzować, lub podkręcić trochę ciaśniej. Obustronna regulacja spisuje się znakomicie. Całość chodzi z wyczuwalnym pod palcem stopniowaniem. Gdy chcemy całkiem poluzować wiązanie wystarczy lekko wyciągnąć pokrętło i cała linka się luzuje.Sztywność buta Shimano określa na 10 w skali do 11. I to naprawdę czuć. But jest niesamowicie sztywny. Jednocześnie cała konstrukcja została tak przeprojektowana, że całkiem komfortowo da się w nich chodzić. Pięta nie zapada się tak mocno jak w innych modelach stworzonych do jazdy na rowerach MTB. Z drugiej jednak strony na samo trzymanie pięty nie można narzekać. Jest wręcz wzorowo. Należy pamiętać jednak o tym, że to nie będzie but dla każdego. Tak duża sztywność powoduje, że trzeba się do niego dosyć długo przyzwyczajać. Stopa nie pracuje tak, jak w bardziej miękkich butach. Zatem jeśli ma być to Twój pierwszy but pod pedały SPD, wybierz model z niższym indeksem sztywności podeszwy. Obawiam się, że przy dłuższych dystansach dyskomfort byłby spory dla osób, które miałyby pierwszy raz styczność z tego rodzaju obuwiem. Natomiast jeśli zależy Ci na uniwersalności i bardzo dużej sztywności. Myślę, że RX8 sprostają Twoim oczekiwaniom.Wierzchnia warstwa wykonana jest ze skóry syntetycznej, przyjemnej w dotyku. Całość jest najeżona otworami wentylacyjnymi i to czuć. Chociaż nie miałem możliwości przetestowania ich w ciepłych, letnich warunkach atmosferycznych jestem w stanie powiedzieć, że stopa w nich bardzo dobrze oddycha. Na szczęście nie są całkowicie czarne jak smoła i naniesiona grafika dodaje nim nieco życia. Wkładka z jonami srebra pomaga w sprawić, że buty nie będą łapały nieprzyjemnych zapachów.

RX8 w wersji szerokiej występują w rozmiarach 38-48 a w wersji normalnej 38-50. Są również dostępne w kilku wariantach kolorystycznych. Cena… około 900 zł w zależności od sprzedawcy. Wydawać się może, że to dosyć sporo. Patrząc obiektywnie to model, który wywodzi się z bardzo wysokiej klasy buta XC9, więc nie ma co się dziwić, że na taki pułap cenowy zdecydował się producent. Wielu konsumentów może rozważać ich zakup ze względu na bardzo dużą uniwersalność tych butów. Bez problemu dadzą radę na rowerze MTB, szosowym, czy na grawelu i myślę, że to może być ich największą zaletą.

Dystrybutor: Shimano Polska

Buty Shimano RC5 – świetne na lato i długie treningi

$
0
0

W sezonie 2020 firma Shimano odświeżyła swoją ofertę obuwia rowerowego. Na moje testowe stopy trafił model ze średniej półki. Wspomniany w tytule RC5, zwany w nomenklaturze producenta również RC-500, to drugi od dołu model w hierarchii butów przeznaczonych do rowerów szosowych. Za cenę około 500 zł otrzymujemy ciekawie wyglądający produkt z karbonową podstawą do przykręcenia bloku i zapięciem BOA w cholewce. Moje subiektywne odczucia z użytkowania przedstawiam w poniższym tekście.

Z danych technicznych podawanych przez producenta wynika, że cholewka buta została tak połączona z podeszwą, że stanowi jeden kawałek. Wierzch buta został wykonany ze skóry syntetycznej i siateczki materiału TPU. Jest śliski, przyjemny w dotyku i można go nazwać elastycznym. Nie jest to kawałek sztywnego materiału. Łatwo się go czyści pomimo tego, że to biały i mało praktyczny kolor. Nie ma tutaj klasycznego języka jak w sportowych butach, boki natomiast nachodzą na siebie, a całość zaciska linka z pokrętłem BOA. Podczas testów nie odczuwałem żadnego ucisku bo bokach obuwia i na końcach nietypowego języka. Lekki dyskomfort pojawiał się na samym końcu języka. Może to wynikać z tego, że mam dosyć wysokie podbicie, ale warto o tym wspomnieć. Być może na innej stopie problem w ogóle nie istnieje…

Podeszwa jest wykonana z nylonu, wzmocniona włóknem węglowym. W skali sztywności do 12 ten model Shimano określa jako 8. Jak dla mnie jest to idealny kompromis pomiędzy sztywnym jak deska butem, a miękkim kapciem do biegania. Dzięki temu jest bardzo komfortowo. Zdarzyło mi się zrobić w nich ponad trzygodzinne treningi i nie czułem żadnego pieczenia w stopie, nie puchła i nic nie bolało. Takie uciążliwości towarzyszyły mi zawsze kiedy zakładałem nowe buty. Zawsze musiałem jakiś czas się do nich przyzwyczaić. Dodam jeszcze, że mam szeroką stopę i zazwyczaj pojawiały się również problemy ze zbyt małą szerokością buta. Tutaj nic takiego nie miało miejsca. Poczułem się jakby były moje od dawna.

Kolejną istotną rzeczą w szosowych butach jest wentylacja. W tym modelu jest REWELACYJNA! Trenowałem w nich przy wiosennych temperaturach oscylujących od 8 do 17 stopni. Może trudno w to uwierzyć, ale przy 13-14 stopniach po godzinie jazdy było mi zimno w stopy. Nie jestem przyzwyczajony żeby na wiosnę zakładać ochraniacze na obuwie, a jeżdżąc w RC5 byłem zmuszony. To świetna wiadomość dla tych, którzy szukają obuwia na wysokie, letnie temperatury. Szczerze, nie miałem jeszcze tak dobrze wentylowanego buta na stopach.

Kilka zdań muszę wspomnieć o samym zakładaniu RC5. Trzeba się przyzwyczaić do jego nietypowej budowy. Warstwy języka jak już wspomniałem są lekko elastyczne i chwilę trzeba się natrudzić, żeby dobrze ten but założyć. Żeby wierzch się dobrze ułożył, nigdzie nie zagiął, nie pofałdował. Kolejna rzecz to pokrętło. W tym modelu jest tylko jedno i mały rzep na dole. Wadą tego rozwiązania jest to, że pokrętło najpierw ściąga górną część buta. Dopiero kilka przysiadów, kroków, obrotów korbą i całość się dopasuje. W wersji z dwoma pokrętłami jest większa możliwość regulacji. W RC5 BOA jest jednokierunkowe. To znaczy, że można tylko je dokręcić, a jego całkowite poluzowanie następuje po wyciągnięciu pokrętła. Przez takie rozwiązanie dopasowanie cholewki wymaga trochę wprawy, ale po kilku użyciach już wiadomo jakiej siły użyć przy dokręcaniu. Często kolarze pytają: a czy te buty dobrze trzymają piętę? Te trzymają piętę wzorowo. Wysokość buta jest na 6 z plusem, pięta wpada na swoje miejsce, a podczas pedałowania ani drgnie.

Buty RC5 w wersji dla mężczyzn występują w trzech kolorach: białym, niebieskim i czarnym. W wersji dla kobiet: białym i granatowym. Specjalnie dla kobiet zostały przekonstruowane z myślą o innej budowie anatomicznej i dla większego komfortu. Rozmiarówka damska to 36-44, a męska 36-50. Wielu z Was zainteresuje również waga takiego buta – 250 g w rozmiarze 42. W tym zakresie cenowym to niezły wynik.

Dla kogo mógłbym je polecić ? Na pewno dla osób, które szukają wygodnego i dobrze wentylowanego buta. Czy kupiłbym je jako pierwsze szosowe buty ? Na pewno tak. Pod względem sztywności jest to idealny kompromis, a przy tym nie czuć, że to miękki but. Wygląd to oczywiście kwestia gustu, mi wpadły w oko, chociaż niebieskie bardziej pasowałyby do stroju w którym jeżdżę na co dzień.

Dystrybutor: Shimano Polska

Viewing all 348 articles
Browse latest View live